Wojciech Tumidalski: Przepraszam, tu wciąż biją

Sprawa śmierci Igora Stachowiaka na wrocławskim komisariacie policji niczego nie nauczyła mundurowych. A czy nauczyła sędziów i prokuratorów?

Publikacja: 11.10.2023 12:21

Wojciech Tumidalski: Przepraszam, tu wciąż biją

Foto: Stock Adobe

Był maj 2016 r., gdy wrocławscy funkcjonariusze policji sprowadzili na staromiejski komisariat zatrzymanego na rynku 25-latka Igora Stachowiaka. Wracał z nocnego klubu. Policjanci uznali go za podobnego do handlarza narkotyków, który wcześniej uciekł mundurowym, choć był skuty kajdankami.

Duszony, brutalnie obezwładniany, rozebrany do naga i rażony paralizatorem Stachowiak zmarł. Śledztwo wszczęto, ale napotykało trudności. Dziwnym trafem nie można było skorzystać z nagrań z kamer, jakie interweniujący policjanci noszą na mundurach. Dwa lata później prokuratura uznała, że nie było przestępstwa. Dopiero media spowodowały, że do niej wrócono, a policjanci doczekali się sprawy karnej i wyroków skazujących. Niedawno Sąd Najwyższy oddalił kasacje rzecznika praw obywatelskich i obrony. Wyroki są już ostateczne, a policjanci poza służbą.

Czytaj więcej

Śmierć Igora Stachowiaka: jest decyzja SN ws. policjantów

Ale to nie znaczy, że we wrocławskiej policji jest już dobrze. Na początku października świat obiegły kolejne nagrania, na których widać, co tamtejsi policjanci robili w 2021 r. z zatrzymanym Ukraińcem Dmytro Nikiforenką, który jeszcze w 2019 r. przyjechał do Polski za chlebem. Zasnął w autobusie, wracając z imprezy. Nikogo nie zaczepiał. Na nagraniach widać, jak jest duszony, bity po twarzy, traktowany gazem. Jak skuwają go kajdankami z tyłu, prowadzą do izby wytrzeźwień. Co było dalej, nie wiadomo, bo policjanci wyłączają kamery. Ukrainiec zmarł.

Czy i tym razem śledztwo napotka przeszkody? Policjanci – jak cytuje Onet – twierdzą, że powodem ich interwencji była agresja mężczyzny. Trudno jednak znaleźć dowody na nagraniach z monitoringu. Najwidoczniej są rzeczy, które w tej służbie się nie zmieniły.

Przykładów brutalności policji jest niestety więcej. Zarówno podczas minionych zgromadzeń publicznych (zatrzymanie posłanki Gajewskiej, gaz łzawiący na posłankę, która okazuje funkcjonariuszowi legitymację). O biciu w mniejszych miastach także czasem słychać.

Nie zmienia się tylko jedno w tej formacji, dowodzonej przez nadkomisarza generalnego Jarosława Szymczyka (objął ją krótko przed sprawą Stachowiaka): poczucie, że mogą więcej niż wcześniej. Smutno byłoby myśleć, że sędziom i prokuratorom nadal wystarczy zapewnienie mundurowego, że działał zgodnie z prawem.

Zapraszam do lektury nowego numeru dodatku „Sądy i prokuratura”.

Był maj 2016 r., gdy wrocławscy funkcjonariusze policji sprowadzili na staromiejski komisariat zatrzymanego na rynku 25-latka Igora Stachowiaka. Wracał z nocnego klubu. Policjanci uznali go za podobnego do handlarza narkotyków, który wcześniej uciekł mundurowym, choć był skuty kajdankami.

Duszony, brutalnie obezwładniany, rozebrany do naga i rażony paralizatorem Stachowiak zmarł. Śledztwo wszczęto, ale napotykało trudności. Dziwnym trafem nie można było skorzystać z nagrań z kamer, jakie interweniujący policjanci noszą na mundurach. Dwa lata później prokuratura uznała, że nie było przestępstwa. Dopiero media spowodowały, że do niej wrócono, a policjanci doczekali się sprawy karnej i wyroków skazujących. Niedawno Sąd Najwyższy oddalił kasacje rzecznika praw obywatelskich i obrony. Wyroki są już ostateczne, a policjanci poza służbą.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo dla Ciebie
MEN: zmienimy projekt dotyczący organizowania lekcji religii
Zawody prawnicze
Sześć zarzutów dyscyplinarnych dla zastępcy prokuratora generalnego
Sądy i trybunały
Sędzia Pawłowicz do marszałka Hołowni: Proszę nie szczuć na mnie
Konsumenci
Teraz frankowiczom zostaje ugoda lub potrącenie
ZUS
Pomysł Trzeciej Drogi na składkę zdrowotną. Zyskają wszyscy?