Jakub Dobosiewicz: Powiedzmy tak dla wyborów, nie dla referendum PiS

Czy referendum porusza najważniejsze dla Polaków kwestie? Nie! Jest wyłącznie elementem kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości, realizowanym pod przykrywką powrotu do demokracji bezpośredniej.

Publikacja: 22.08.2023 16:00

Jakub Dobosiewicz: Powiedzmy tak dla wyborów, nie dla referendum PiS

Foto: AdobeStock

Referendum z założenia ma pozwolić obywatelkom i obywatelom wypowiedzieć się w najważniejszych oraz najbardziej palących dla nich sprawach. To kluczowa forma współdecydowania o przyszłości państwa. Jednakże referendum 15 października nie porusza wielu ważnych obecnie tematów, a te, którymi się zajmuje, mocno upraszcza.

Co chce osiągnąć PiS przez referendum 15 października?

W zasadzie ma ono jeden główny cel: zapewnić PiS-owi zwycięstwo w wyborach. Pytania, które rząd w nim zawarł, nie były wcześniej konsultowane ani ze społeczeństwem, ani z opozycją. Natomiast nad samą ustawą o referendum Sejm głosował mniej niż dwa miesiące przed jego ustaloną datą.

Czytaj więcej

Sondaż: Co trzeci Polak nie zna pytań, które PiS chce zadać w referendum

Pytania zostały ułożone w taki sposób, aby pozwolić rządowi pod osłoną „kampanii referendalnej” prowadzić de facto kampanię wyborczą. Przez ich tendencyjną formę rządzący szukają nie tylko poparcia, lecz także czegoś jeszcze. Pod pozorem troski o zdanie Polek i Polaków, chcą znaleźć metodę pozwalającą ominąć regulacje rozliczania wydatków na kampanię wyborczą.

PiS łączy dwa całkowicie inne modele finansowania kampanii wyborczej i referendalnej. Jeśli chodzi o wybory — prawo szczegółowo określa sposoby finansowania kampanii. Partia musi założyć specjalny fundusz wyborczy i rozliczyć każdą złotówkę. W przypadku referendum — takich regulacji po prostu nie ma. Tym samym, rząd może z państwowych środków opłacić na przykład spoty, w których, pod pretekstem informowania o referendum, będzie promował swoich kandydatów do Sejmu i Senatu, czyli po prostu prowadzić kampanię wyborczą.

Dlaczego w referendum zadano akurat takie pytania?

Ponadto referendum ma pozwolić Polkom i Polakom poczuć, że mają realny wpływ na działania rządu, gdyż ten wprost pyta ich o zdanie. Jednak w rzeczywistości te pełne retoryki strachu i nieobiektywne pytania mają zwieść wyborców. Na wszystkie sugerowana odpowiedź brzmi: „nie”, a poza tym posługują się antagonizmem — dobrzy „my” i źli „oni”.

Spójrzmy jednak na każde z nich osobno.

Pytanie pierwsze, dotyczące „wyprzedaży majątku państwowego podmiotom zagranicznym”, jest bezpośrednim nawiązaniem do narracji rządu, która straszy, że opozycja sprzeda polskie spółki. To ważna kwestia, bo być może państwo powinno mieć kontrolę nad kluczowymi sektorami gospodarki, np. tymi związanymi z bezpieczeństwem kraju. Niemniej z pewnością nie powinno być właścicielem spółek wyłącznie po to, aby obsadzać w nich stanowiska swoimi często niekompetentnymi partyjnymi działaczami i ich rodzinami, co obserwujemy przez ostatnie 8 lat.

Drugie pytanie: „Czy popierasz podniesienie wieku emerytalnego, w tym przywrócenie podwyższonego do 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn?” jest po prostu bezzasadne. Nie tylko nie jest przedmiotem obecnej debaty, ale przede wszystkim sprawia, że z naszego pola widzenia znika dużo ważniejszy problem, jakim jest kryzys demograficzny. Może rząd powinien zapytać Polki i Polaków co sądzą o finansowaniu procedury in-vitro przez państwo?

Kolejne pytania wywołują największe oburzenie, ponieważ są przepełnione PiS-owską narracją opierającą się ma rasizmie i ksenofobii.

Trzecie pytanie: „Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?” odwołuje się do płotu, który, jak mówi władza, rzekomo zatrzymuje wszystkie osoby chcące przedostać się do Polski. Rzeczywistość jest inna – bariera sprawia, że osoby szukające bezpieczeństwa, tymczasowego domu czy azylu w Polsce nie przestają migrować, ale doznają w drodze większych obrażeń. Nie mówiąc już o nielegalnym pushbackowaniu, czyli „wypychaniu” przez straż graniczną osób ubiegających się o azyl poza granicę Polski. Jak relacjonuje Grupa Granica, w odniesieniu do grupy 25 migrantów z maja tego roku, „Polska miała obowiązek wszcząć odpowiednie procedury wobec rodzin z dziećmi proszących o pomoc i ochronę międzynarodową, a mimo to odmówiła”. PiS zamiast zaproponować przemyślaną politykę migracyjną — nowoczesne, humanitarne procedury rozpatrywania wniosków o azyl czy systemowe działania na rzecz integracji cudzoziemców w Polsce — łamie prawa człowieka, wracając do swojej retoryki określającej uchodźców uciekających przed wojną i prześladowaniami jako element „wojny hybrydowej”.

Kim dla PiS-u są „nielegalni imigranci”?

Jednak szczególną uwagę zwraca pytanie czwarte: „Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?”. Zawiera ono aż 6 wyrażeń, przez które mamy wątpliwości co do jego neutralności. Warto pokazać właściwy sens każdego z nich.

1. Tysięcy: Dlaczego to słowo zakrzywia rzeczywistość? Słysząc „tysiące” myślimy o ogromnej skali „przymusowych” relokacji, gdy w rzeczywistości unijny mechanizm solidarności zakłada przyjęcie przez każde państwo członkowskie około 2000, słownie DWÓCH tysięcy, migrantów.

2. Nielegalnych: Jak zauważa Fundacja Ocalenie, „nie ma czegoś takiego, jak nielegalny człowiek”. „Osoba może w nielegalny sposób przekroczyć granicę, lub nie posiadać ważnego pozwolenia na pobyt, ale bycie człowiekiem zawsze i wszędzie jest legalne”. Wspomniany mechanizm obejmuje nie „nielegalnych” imigrantów, a osoby starające się o ochronę międzynarodową (azyl czy status uchodźcy), przebywające legalnie na terenie danego kraju UE.

3. Z Bliskiego Wschodu i Afryki: Planowany mechanizm relokacji UE nie wspomina poszczególnych grup migrantów, jednak PiS zdecydowało się zapytać właśnie o osoby z Bliskiego Wschodu i Afryki. W jakim celu? Aby podkreślić ich „inność”, pokazać, że ich odmienna kultura, religia, kolor skóry stoją w kontrze do tego, co znamy. A rządowe media od dawna ukazują obcokrajowców jako śmiertelne zagrożenie. Widać to w samym wideo, gdzie PiS ujawnia treść wspomnianego pytania — w tle obserwujemy płonący samochód, czarnego mężczyznę oblizującego nóż i chłopaka z afro skaczącego na szklane drzwi do budynku. W tle słyszymy głos premiera Morawieckiego: „Gwałty, zabójstwa, podpalenia, demolowanie ulic, dzielnice grozy” i Jarosława Kaczyńskiego: „Czy chcecie Państwo, żeby to pojawiło się także w Polsce?”. Nic dziwnego, że nie czujemy się bezpiecznie na myśl o przedstawicielach innych kultur, kiedy zderzamy się z takim przekazem.

4. Przymusowym i 5. Narzucanym: Czy na pewno mechanizm relokacji jest „przymusowy” i „narzucany”? Jak powiedziała w TVN24 Komisarz Unii Europejskiej ds. Uchodźców Ylva Johansson: „Nigdy nie było, nie ma i nie będzie przymusu, by Polska przyjęła uchodźców. Unijny mechanizm solidarnościowy zakłada wybór każdego państwa członkowskiego: albo weźmie udział w relokacji, albo zrekompensuje swój wkład w inny sposób, np. udzielając wsparcia rzeczowego lub technicznego. Ponadto w rozporządzeniu o zarządzaniu azylem napisano, że „jeżeli państwo członkowskie znajduje się pod presją migracyjną lub uważa, że znajduje się pod presją migracyjną (…) powinno móc wystąpić o częściowe zmniejszenie lub całkowite zwolnienie z wniesienia wkładu”. W odpowiedzi na pytanie europosła Roberta Biedronia, Johansson potwierdziła, że ponieważ w Polsce przebywa około miliona uchodźców z Ukrainy, „jest wysoce prawdopodobne, że Polska zostałaby uznana za znajdującą się pod presją”, czyli mogłaby z rzekomego „przymusu” być zwolniona.

6. Biurokrację europejską: To wyrażenie obrazuje stosunek partii rządzącej do Unii Europejskiej i w oczywisty sposób jest negatywnie nacechowane. Czy władza nie mogła, a wręcz nie powinna, w jego miejscu użyć neutralnego określenia, choćby oficjalnej nazwy Wspólnoty?

Nie głosuj w referendum, ale pamiętaj, żeby zagłosować w wyborach do Sejmu i Senatu

Jak nie zwiększać PiS-owi frekwencji?

Zamiast głosować „4x nie”, jak sugeruje władza — powiedzmy „nie” samemu referendum, czyli wykorzystywaniu go jako części kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Wyraźmy sprzeciw wobec tendencyjnych pytań, ich przeinaczeniom i ksenofobii. Jeśli frekwencja wyniesie mniej niż 50% — referendum będzie nieważne. Właśnie dlatego, razem z inicjatywą WSCHÓD wystartowaliśmy z petycją - chcemy, aby referendum zostało unieważnione. Trzeba powiedzieć to wprost: referendum 15 października to nieśmieszny żart z demokracji. Dlatego żądamy jego unieważnienia, a petycję można znaleźć tutaj.

Nie głosuj w referendum, ale pamiętaj, żeby zagłosować w wyborach do Sejmu i Senatu. Zagłosuj za Polską, w której Ty, Twoi bliscy i przyjaciele będziecie czuli się dobrze. W której Ty, Twoja przyjaciółka, mama czy siostra będą czuły się bezpiecznie — i będą mogły same decydować o swoim ciele. W której każdy i każda z nas będzie traktowany i traktowana z szacunkiem, bez względu na to, skąd pochodzi i jakiej jest płci, wyznania czy orientacji. Bez względu na to, jak wyraża siebie i o czym marzy. Zagłosuj, bo to nasz wspólny kraj i nasza wspólna przyszłość.

W październiku wybierzemy osoby, które przez następne 4 lata będą podejmować w naszym imieniu naprawdę ważne decyzje. Jeżeli chcesz, aby zmiany, które przyniosą kolejne lata były historią równego, myślącego o przyszłości narodu; powrotu do demokracji i praworządności; żeby to one były nową historią – skorzystaj ze swojego prawa i zagłosuj w wyborach 15 października.

Jak odmówić udziału w referendum?

W dniu wyborów, po okazaniu dowodu osobistego, pamiętaj, aby powiedzieć komisji, że chcesz głosować tylko w wyborach do Sejmu i Senatu i odmówić udziału w referendum. Poproś, żeby członek/członkini komisji odnotował/a to na liście ze spisem wyborców, gdzie kwituje się odbiór kart do głosowania — np. „odmówiła” czy „nie wziął”.

UWAGA: Jeśli weźmiemy kartkę głosu w referendum i ją pokwitujemy — obojętnie, co zaznaczymy (a nawet jeśli wrzucimy ją do urny pustą) — formalnie wzięliśmy udział w referendum i zwiększyliśmy jego frekwencję.

Autor

Jakub Dobosiewicz

ur. 2007, aktywista inicjatywy WSCHÓD, uczeń II Liceum Ogólnokształcącego w Poznaniu

Jakub Dobosiewicz

Foto: Jakub Dobosiewicz

Referendum z założenia ma pozwolić obywatelkom i obywatelom wypowiedzieć się w najważniejszych oraz najbardziej palących dla nich sprawach. To kluczowa forma współdecydowania o przyszłości państwa. Jednakże referendum 15 października nie porusza wielu ważnych obecnie tematów, a te, którymi się zajmuje, mocno upraszcza.

Co chce osiągnąć PiS przez referendum 15 października?

Pozostało 96% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki