Jan Farfał, Wojciech Przybylski: Szybka akcesja to konieczność

Unia Europejska może przespać swój historyczny moment. Potrzeba nam sprawnej akcesji – piszą analitycy Visegrad Insight.

Publikacja: 10.07.2023 03:00

Jan Farfał, Wojciech Przybylski: Szybka akcesja to konieczność

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Ursula von der Leyen obiecała nową strukturę polityczną dla krajów kandydujących do Unii Europejskiej, ale niewiele wiadomo na temat jej przyszłego kształtu. Rozszerzenie Unii to wielka szansa dla przyszłości projektu europejskiego. Jednocześnie, Unia boryka się z coraz większą ilością wyzwań. Tylko szybka akcesja sprawi, że będziemy lepiej przygotowani na nowy porządek świata, ale aby tak się stało, musimy przezwyciężyć wiele problemów. Plan integracji nowych państw jest Unii potrzebny już teraz, aby ułatwiać rosnącą współpracę między krajami członkowskimi a kandydującymi.

Dzisiejsza Europa ma ograniczone zasoby energetyczne, jest zależna od zewnętrznych gwarancji bezpieczeństwa i boryka się z rosnącą implozją demograficzną. Jej poszerzenie to szansa zwiększenia naszego potencjału – np. przyłączenie do sieci europejskich odbyło się dosłownie w przeddzień rosyjskiej inwazji i Ukraina mimo bombardowań dostarcza 400 megawatów energii do UE, a mogłaby więcej. Co więcej, jest to energia czysta, pochodząca z elektrowni atomowych. Z punktu widzenia Polski, wyrastającej na globalnego potentata produkcji baterii, nie bez znaczenia jest, czy wydobycie litu w Serbii będzie odbywało się w ramach wspólnego rynku UE, czy te strategiczne zasoby będą zagospodarowane przez konkurujące państwa trzecie.

Czytaj więcej

Kiedy Ukraina będzie gotowa na wejście do Unii Europejskiej?

Dlatego rozszerzenie ma fundamentalne znaczenie dla projektu europejskiego, znacznie wykraczające poza kwestie norm i wartości. To sprawa kluczowych interesów Unii. Niestety, od ponad dekady ten potencjał jest naznaczony straconymi szansami.

Gorzkie lekcje

Przez dziesięciolecia członkostwo w UE było uważane za proces, który przyczyni się do „końca historii” – dla Europy Zachodniej był to ostateczny projekt pokojowy dla kontynentu. Natomiast dla państw Europy Środkowej było to ostateczne potwierdzenie skoku cywilizacyjnego, dlatego były one gotowe wiele zrobić, by należeć do Unii. Tak było również w przypadku krajów Bałkanów Zachodnich, z których większość pozostaje w zawieszeniu akcesyjnym od ostatnich 20 lat.

Przez te dwie dekady rozmowy akcesyjne przerodziły się w grę, w której kraje kandydujące udają, że idą do przodu, podczas gdy UE udaje, iż chce je przyjąć. Przede wszystkim jednak „koniec historii” i „ostateczna akcesja do Zachodu” tak bardzo pożądane przez państwa bałkańskie, są teraz kwestionowane: brexit, wojna w Ukrainie i zbliżająca się recesja pokazały, że liberalnego końca historii nie będzie.

Czytaj więcej

Serbia - Kosowo. Tradycyjne balansowanie na krawędzi konfliktu

Paradygmat rozszerzenia uległ zmianie. W ubiegłym roku po raz pierwszy od rozpoczęcia rozmów akcesyjnych mniej niż 50 proc. Serbów opowiedziało się w sondażu za przystąpieniem do UE. Jeszcze bardziej niepokojąca jest historia Macedonii Północnej. W imię przystąpienia do UE Skopje wyrzekło się nazwy i flagi własnego kraju, przekazało jedną trzecią swoich instytucji mniejszości albańskiej i dopiero w 2020 r. rozpoczęło oficjalne rozmowy akcesyjne. Mimo to, z powodu wymagań Bułgarii, nie otworzyła jeszcze ani jednego rozdziału rozmów. Ta tragiczna opowieść powinna być zapowiedzią tego, co może się wydarzyć w związku z akcesją Mołdawii, Bośni i Czarnogóry, a może nawet Ukrainy.

Coraz większą popularność zyskuje teoria stopniowej akcesji, ale co ona w ogóle oznacza? Dostęp do Schengen, dostęp do wspólnego rynku, ale brak podejmowania decyzji – struktury „czyśćcowe” dla krajów kandydujących, które przybliżyłyby je do Unii, ale jednocześnie powstrzymywały od podejmowania strategicznych decyzji w Brukseli, aby nie zaburzyć wewnętrznej równowagi. Jeśli akcesja etapami utrzyma się w tej formie, podsyci jedynie obecny niepokój i frustrację państw kandydujących.

Wartości a interesy

Przełamanie „czyśćcowego” impasu jest konieczne. Jednak demokratyczne standardy i wartości projektu europejskiego nie powinny być przyćmione w imię szybkiej ścieżki akcesyjnej. Krytycy szybkiej akcesji twierdzą, że mechanizmy przewidziane w celu poprawy funkcjonowania demokracji ustąpiły miejsca interesom strategicznym. Jest w tym sporo prawdy, a uzyskanie przez Bośnię statusu państwa kandydującego jest tego najlepszym przykładem.

Czy jednak w przeszłości było inaczej? Interesy strategiczne od zawsze napędzały historię projektu europejskiego. Z 15 reaktorami jądrowymi, 9 proc. światowego eksportu pszenicy i 20 proc. światowych rezerw komercyjnej rudy żelaza Ukraina jest krajem, z którym trzeba się liczyć. Od powstania projektu europejskiego po falę rozszerzenia z 2004 r. chodziło zarówno o względy strategiczne, jak i normy. Nie udawajmy, że w rozszerzeniu chodzi tylko o wartości. Zabezpieczenie granic UE i ograniczenie obcych wpływów nie musi przysłaniać wewnętrznych granic demokratycznych.

Wreszcie, niewiele mówimy o tym, co stanie się z szerszym sąsiedztwem, jeśli dojdzie do rozszerzenia granic europejskich. Za mało zastanawiamy się nad tym, jak współpracować z Gruzją, a o regionie Maghrebu wspomina się tylko wtedy, gdy mowa o nielegalnej migracji.

Podobnie w większości dyskusji na temat rozszerzenia brakuje krytycznego aspektu – w jaki sposób potencjalne wydarzenia w szerszym sąsiedztwie mogą wpłynąć na kraje objęte tym procesem i samą Unię? Rosyjska ingerencja to tylko wierzchołek góry lodowej i powinniśmy być boleśnie świadomi, że UE nie kontroluje całego procesu rozszerzenia.

Z 15 reaktorami jądrowymi, 9 proc. światowego eksportu pszenicy i 20 proc. światowych rezerw komercyjnej rudy żelaza Ukraina jest krajem, z którym trzeba się liczyć

Brakuje nam scenariuszy, które identyfikują potencjalne zagrożenia i mniej widoczne konsekwencje, jakie niosą ze sobą jego skutki. Co jeśli UE zmieni swój obecny paradygmat i wykorzysta swój największy atut – siłę integracyjną – na swoją korzyść? Prognozowanie strategiczne (strategic foresight) może dostarczyć decydentom politycznym i zainteresowanym stronom rekomendacje ograniczające ryzyko i maksymalizujące możliwości, jakie przyniosłoby rozszerzenie Unii.

Bycie przygotowanym na różne scenariusze i uznanie możliwych konsekwencji przybliżyłoby nas do zdecydowanej akcesji – czegoś, czego Europa obecnie bardzo potrzebuje.

O autorach

Jan Farfał i Wojciech Przybylski są analitykami think tanku Visegrad Insight

Publicystyka
Amerykanista: Harris czy Trump – kto będzie lepszy dla Polski? To nie jest wcale oczywiste
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Publicystyka
Jarosław Kuisz: W USA zapanuje faszyzm?
Publicystyka
Jan Zielonka: Nieprzewidywalna Ameryka. Co wiemy, a czego nie wiemy o wyborach w USA
Publicystyka
Mgliste wpływy Rosji, czyli czego nie wiemy po konferencji gen. Jarosława Stróżyka
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Publicystyka
Estera Flieger: Dokąd zmierza Trzecia Droga?
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni