Produkcja hodowlana ślimaków, zbiory dzikich winniczków, ich skup, przerób, sprzedaż, eksport to mało poznana nisza polskiej gospodarki. Dane statystyczne są niepełne. Nikt, nawet Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, nie liczy, ile co roku w Polsce zbiera się winniczków.
Nie wiadomo dokładnie, jak dużo jest hodowli ślimaków i jaka jest ich produkcja łączna. Do tego dochodzi nigdzie nieewidencjonowany „import", czyli zbieranie mięczaków z sąsiedniej Litwy. Wszystko to daje niepełny obraz branży i jej wyników. Wartość unijnego rynku ślimaków szacowana jest według różnych źródeł na 100–120 mln euro rocznie.
Powrót do gry
W tym roku, po trzech latach zakazu, winniczki znów będzie można zbierać w regionie, który przez wiele lat był krajowym zagłębiem ślimakowym – na Warmii i Mazurach. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Olsztynie ustaliła limit zbiorów na 400 ton.
Ponieważ ślimak winniczek (Helix pomatia) podlega w Polsce częściowej ochronie gatunkowej, można zbierać tylko osobniki duże – o średnicy muszli większej niż 3 cm. Na zbieranie jest 30 dni, licząc od 20 kwietnia. Do olsztyńskiej dyrekcji wnioski o zezwolenie na skup złożyło już ponad 40 firm, nie tylko z regionu, ale też z daleka, jak np. lubuski LAS Skwierzyna-Gorzów sp z o.o.