Rząd, podejmując bardzo szeroką korektę Polskiego Ładu, decyduje się na niezwykle ryzykowną operację. Szybkie poprawianie rozwiązań, które jeszcze w pełni nie zdążyły zadziałać w praktyce, może być karkołomne. Zwłaszcza że na wprowadzony od 1 stycznia 2022 r. system podatkowy nakłada się kolejny, który zgodnie z zapowiedziami może wejść w połowie roku podatkowego.
Najlepszym barometrem tego, co się dzieje z naszymi podatkami, są księgowi – kompletnie zdezorientowani zmianami. Podobnie jak systemy rozliczeń księgowych, które po ostatniej aktualizacji znów stają się bezużyteczne.
Oczywiście rząd znalazł się pod mocną polityczną presją, by szybko naprawić błędy i niedopatrzenia czy wręcz niesprawiedliwe podatkowe rozwiązania, jakie zafundował podatnikom Polski Ład. Odwrót od nich – co zapowiedział wiceminister Artur Soboń, podejmując się tej straceńczej misji – nie może być jednak chaotyczny ani toczyć się w pośpiechu i na oślep.
Analizy skutków przygotowywanych rozwiązań muszą być tym razem bardzo precyzyjne i wszechstronne. Powinny iść znacznie dalej niż słynne „webinary” organizowane przez byłego już ministra finansów Tadeusza Kościńskiego. Nie może powtórzyć się scenariusz z przełomu roku, kiedy to każdego dnia ujawniały się kolejne niedoróbki i znaki zapytania co do działania programu.
Drugiego eksperymentu podatkowego być już nie może. Jeżeli okaże się w lipcu, że Polski Ład to stary chaos w nowej odsłonie, system podatkowy tego nie wytrzyma i rozsypie się jak domek z kart. Taki scenariusz wobec zagrożeń płynących z wojny tuż za granicą jest nie do przyjęcia.