Dostrzegam zjawisko, które nazywam rozgrywaniem własnych spraw kosztem dziecka – gdy ono jest bezpośrednio angażowane w konflikt rodziców. To się nie powinno dziać i choćby dlatego warto postulować zmianę przepisów opisujących sposób rozwiązania małżeństwa. Rozwód bez orzekania o winie, jako jedna z form rozwodu – jest przecież znany w naszym porządku prawnym – to jest sytuacja, w której oboje małżonkowie pozostają przy swoich stanowiskach w sprawie winy, a sąd się o tym nie wypowiada – bo nie musi.
Ale czy dla dobra dziecka jest korzystne, że nie dowie się, jaka była prawda, tylko będzie skazane na dwie prawdy?
O czym ma się dziecko dowiedzieć, o tym, dlaczego jego rodzice się rozstali? Do czego mu to jest potrzebne? Ono chce mieć i kochać oboje rodziców. Kiedy będzie dorosłe, to albo samo zapyta, albo nie. To będzie jego wybór i jego ocena. Dopóki jest dzieckiem, konflikt i wiedza o nim tylko mu szkodzi. Przypomnę może w tym miejscu, że Polska ratyfikowała konwencję o ochronie praw dziecka. W preambule do niej czytamy, że rodzina, a w szczególności dzieci, powinna być otoczona niezbędną ochroną przez państwo, a dziecko dla pełnego i harmonijnego rozwoju swojej osobowości powinno wychowywać się w środowisku rodzinnym, w atmosferze szczęścia, miłości i zrozumienia. To nie są puste słowa i wprost możemy je przełożyć na sprawy o rozwód. Nieprawdaż?
Skoro bez orzekania o winie, to na jakiej podstawie sąd ustali, komu i w jakiej wysokości należą się alimenty? Dziś to jest powiązane.
Faktyczne, dziś małżonek niewinny rozkładowi pożycia może dochodzić alimentów od strony winnej i w takiej sytuacji nie musi wykazywać, że po rozstaniu żyje w niedostatku – wystarczy, że dojdzie do pogorszenia jego sytuacji majątkowej. Należy więc zmienić także przepisy o alimentacji.