W tym roku wyjątkowo waloryzacja była kwotowa. Zgodnie z zapowiedziami rządu w przyszłym roku szykuje się powrót do waloryzacji procentowej, takiej jak w 2011 r. Podwyżka przyszłoroczna będzie więc uzależniona od dwóch wskaźników: wysokości inflacji tzw. emeryckiej, czyli wzrostu cen w gospodarstwach domowych emerytów, i co najmniej 20-proc. wzrostu płac w przedsiębiorstwach. To tzw. realny wzrost płac po odjęciu inflacji.
Negocjacje w toku
Co roku zarówno inflacja, jak i podwyżki płac są inne, dlatego też i kwota podwyżki świadczeń emerytalno-rentowych się zmienia. W 2011 r. podskoczyły o 3,1proc. Początkowo w 2012 r. podwyżka miała wynosić 4,2 proc. Skończyło się na waloryzacji kwotowej. W marcu 2013 r. ZUS zwaloryzuje emerytury i renty przy zastosowaniu wskaźnika, którego wysokość będzie znana dopiero w lutym przyszłego roku. Już teraz jednak wiadomo, że oprócz poziomu inflacji będzie uwzględniała najprawdopodobniej 20 proc. realnego wzrostu płac. Taki minimalny, 20-procentowy, przyjął 12 czerwca rząd i zaproponuje go do konsultacji partnerom społecznym. Jest to więc ustawowe minimum. Poziom tego wskaźnika uzgadniany jest na forum Trójstronnej Komisji do Spraw Społeczno-Gospodarczych. Negocjacje w tym zakresie są prowadzone w czerwcu każdego roku poprzedzającego waloryzację. Komisja uzgadnia w drodze uchwały wysokość zwiększenia wskaźnika waloryzacji w terminie 14 dni od dnia przekazania przez rząd informacji o prognozowanych wielkościach makroekonomicznych, w tym o wielkości wskaźnika inflacji, partnerom społecznym komisji. Ponieważ rząd informację przekazał 12 czerwca, komisja ma czas do 26 czerwca. Jeżeli nie uzgodni stanowiska w tym terminie, wysokość zwiększenia wskaźnika waloryzacji określa Rada Ministrów w drodze rozporządzenia (w terminie 21 dni od dnia zakończenia negocjacji).
Wzrost płac
Podwyżka emerytur o wskaźnik inflacji nie podlega dyskusji. Ta – zgodnie z art. 19 ustawy budżetowej na 2012 r. – ma wynieść 3,1 proc. Ostatecznie może być nieco wyższa. Ale drugi wskaźnik – wzrost płac – już tak oczywisty nie jest. W ustawie zapisane jest, że waloryzacja obejmuje co najmniej 20 proc. wzrostu płac. Najprawdopodobniej jednak skończy się na rządowej propozycji – czyli ustawowym 20-proc. minimum.
Niewiadoma to ostateczna wysokość realnego wzrostu płacy za 2012 r. Tutaj tendencja jest zniżkowa. Z roku na rok jest gorzej. W 2009 r. było to 2,1proc., w 2010 r. 1,5 proc., a w zeszłym 1,2 proc. W tym roku ma być jeszcze niższy.
Oficjalną wysokość poznamy dopiero w przyszłym roku w lutym.