Bałagan, jaki powstał podczas zgłaszania wyników z poszczególnych okręgów, to bezprecedensowa kompromitacja Partii Demokratycznej. Nie było też rekordowej frekwencji, na którą liczył establishment. Problemy z aplikacją, która miała ułatwić zebranie głosów, i nieścisłości, jakie pojawiły się w ostatecznym rozliczeniu, sprawiły, że nie ogłoszono ostatecznego zwycięzcy w pierwszych prawyborach, choć to Pete Buttigieg uzyskał o jeden głos delegatów więcej niż senator Bernie Sanders.
Zwycięzcy i ten czwarty
Obaj w New Hampshire prowadzą kampanię jako zwycięzcy z Iowa i cieszą się wysokimi notowaniami w sondażach wśród wyborców w tym stanie. Wynik w Iowa szczególnie mocno podbudował pozycję Buttigiega. Burmistrz niewielkiego miasteczka w Indianie, zaledwie 38-letni, z wielką charyzmą w głosie, ale niemający za sobą lat pracy w Waszyngtonie, ma rzesze zwolenników w całym kraju.
Zasiał postrach wśród pozostałych kandydatów, którzy w piątkowej debacie zgotowali mu atak na wszystkich frontach. – Mamy teraz nowicjusza w Białym Domu i dobrze wiemy, gdzie nas to doprowadziło – powiedziała senator Amy Klobuchar. Sztab Joe Bidena natomiast wypuścił reklamę, w której sarkastycznie porównane jest doświadczenie Buttigiega jako burmistrza do tego, jakie Biden zdobył w Białym Domu. – Buttigieg wyłożył chodniki w centrum South Bend dekoracyjną płytką – brzmi fragment reklamy.
Jeżeli Buttigiegowi uda się utrzymać prowadzenie w New Hampshire, to ugruntuje sobie mocną pozycję wśród umiarkowanych kandydatów jak Biden i Klobuchar. Jeżeli Sanders wyjdzie na prowadzenie, to umocni swoją pozycję w stosunku do senator Elizabeth Warren.
Joe Biden udał się do New Hampshire z poczuciem porażki. Przez długi czas uważany za lidera tej kampanii i postrzegany jako kandydat najbardziej nadający się do bezpośredniego starcia z Donaldem Trumpem, uplasował się w pierwszych prawyborach na dalekim czwartym miejscu za Warren i przed Klobuchar.