Marian Banaś, dziś prezes NIK, miał za 68 tys. zł nabyć dzieło sztuki, ale nigdy go nie wykazał w oświadczeniu majątkowym – to jeden z zarzutów szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, który bada teraz Prokuratura Regionalna w Białymstoku.
Kupił certyfikat
Informacja o tym ukazała się w sprawozdaniu finansowym z działalności CBA za 2019 r. Czytamy w nim: „Zebrane, w toku postępowania kontrolnego, materiały wzbudziły uzasadnione podejrzenie, że w latach 2018–2019 Prezes NIK posiadał dodatkowe, nieudokumentowane środki pieniężne w wysokości co najmniej 257 tys. zł. Stwierdzono także, iż kontrolowany nie wykazał w oświadczeniach posiadanej rzeźby o wartości 68 tys. zł".
„Wstydliwa" rzeźba Banasia – jak w grudniu pisał „DGP" – została kupiona w piramidzie finansowej opartej na rynku dzieł sztuki, rozkręconej przez Polkę ze szwedzkim paszportem. Banaś, choć nabył ją w finale działalności piramidy, zarobił na tym (10 tys. zł), większość klientów – straciła. Poszliśmy tropem wątpliwości szefa CBA, by ustalić dlaczego Banaś nie wpisał dzieła sztuki, skoro je nabył legalnie?
Co ustaliliśmy? Marian Banaś kupił rzeźbę – a faktycznie certyfikat jej posiadania – w październiku 2016 r. z terminem wykupu w kwietniu 2017 r. od Galleri New Form prowadzonej przez Joannę S. i jej syna Mikaela – Polkę z Wadowic od lat mieszkającą w Szwecji. Inwestycje w dzieła sztuki, mające przynosić wielkie zyski, sprowadzały się do sprzedaży certyfikatów rzeźb. Czasem jedną rzeźbę nabywało w tym samym czasie kilku klientów. Skalę pokazują dane – niektórzy agenci Joanny S. działający w Polsce wykonali transakcje na 50 czy 60 mln zł. Jak to wyglądało?
– Polegało to na nabyciu prawa własności dzieła sztuki na okres od co najmniej sześciu miesięcy do roku. Podmiot gwarantował zwrot kapitału powiększony o 36 proc. zysku w skali roku poprzez odkupienie udziału po upływie oznaczonego umową terminu – odpowiada nam prok. Paweł Sawoń, wiceszef białostockiej Prokuratury Regionalnej, która prowadzi i śledztwo w sprawie majątku Banasia i oszustwa na szkodę setek klientów tej galerii. Dziś wiadomo, że kuriozalnie wysokie „zyski" wynikały z systemu piramidy – kolejni klienci ogarnięci wizją zarobku zasilali jej budżet. Do czasu.