To będzie jeszcze jeden, bardzo ważny tydzień dla budowy niezależnego, europejskiego potencjału obronnego. W środę Komisja Europejska przedstawi Białą Księgę, która ma pokazać, w jaki sposób Unia może nie tylko sama się obronić, ale i utrzymać wsparcie dla Ukrainy nawet bez Stanów Zjednoczonych. A już w czwartek przywódcy krajów UE zjadą do Brukseli, aby ocenić, co jest dla nich do zaakceptowania w tym dokumencie, a co nie.
Tempo prac sugeruje, że jak śnieg na słońcu topnieją resztki zaufania Europejczyków do administracji Trumpa. Dlatego wśród propozycji KE niektóre są całkiem rewolucyjne. Zasadniczo chodzi o położenie podwalin pod budowę „jednolitego rynku obrony”, a więc przekreślenie układu, w którym każdy kraj „27” na własną rękę i ogromnym kosztem kupuje często konkurencyjne systemy zbrojeniowe. Komisja proponuje więc, aby na wniosek krajów UE to ona przynajmniej w niektórych przypadkach nabywała w ich imieniu broń. Pozwoli to na obniżenie cen i większą koordynację. W rozmowie z „Financial Timesem” komisarz ds. obrony Andrius Kubilius wysunął z kolei ideę budowy systemu satelitarnego, który pozwoliłby w szczególności na śledzenie w czasie rzeczywistym rozwoju sytuacji na froncie ukraińskim, nawet gdyby Amerykanie odcięli dopływ informacji. KE wskazała na siedem obszarów, w których zjednoczona Europa musi pilnie nadrobić zaległości, skoro nie może już polegać na Ameryce: obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa; systemy artyleryjskie; amunicja i pociski; drony; infrastruktura zapewniająca szybki przerzut wojsk; sztuczna inteligencja i technologia kwantowa; logistyka, w tym strategiczny transport lotniczy. W projekcie Białej Księgi nie znalazł się natomiast pomysł emisji wspólnych instrumentów dłużnych dla masowego zwiększenia nakładów na obronę. Sięgnięto do niego przy odbudowie po covidzie. Teraz jednak przeciw są w szczególności Niemcy i Holandia.
Premier Wielkiej Brytanii: Nie możemy przystać na sztuczki Putina
Przepaść między Europą i Ameryką jeszcze bardziej pogłębiła kwestia 30-dniowego rozejmu w Ukrainie. O ile Europejczycy uważają, że mnożąc radykalne i niemożliwe do spełnienia przez Kijów warunki wstrzymania ognia, Putin gra na czas i tak naprawdę chce kontynuować wojnę, o tyle Trump zdaje się raz jeszcze kupować narrację Kremla. – Mieliśmy bardzo dobrą rozmowę – zapewnił w piątek po kontakcie telefonicznym z Putinem. – Istnieje ogromna szansa, że straszna, krwawa wojna w końcu zostanie doprowadzona do końca – ocenił. Powtórzył też kłamstwa Putina o tym, że ukraińskie wojska są otoczone przez Rosjan w obwodzie kurskim, i oświadczył, że zwrócił się do rosyjskiego dyktatora o darowanie im życia. Ta ocena sytuacji na froncie została zdementowana m.in. przez ekspertów takich amerykańskich instytucji, jak waszyngtoński Institute for the study of War czy fundacja Carnegie.
Czytaj więcej
Jeśli europejscy przywódcy nie przekroczą rubikonu i nadal będą zbroić się każdy na własny rachunek, Rosja podbije Ukrainę. I pójdzie dalej.
– Dla mnie nie ma większego znaczenia, czy Trump nic nie rozumie z gry Kremla, czy też daje się manipulować przez Putina. Liczy się wynik. A jest on taki, czy kupuje narrację rosyjską i jest chętny do spełnienia warunków Moskwy, a odrzuca narrację ukraińską i nie liczy się ze stanowiskiem Kijowa – mówi „Rz” Camille Grand, w latach 2016–2022 zastępca sekretarza generalnego NATO.