– Rozmawiamy o rządowym projekcie ustawy o uzgodnieniu płci. Dlaczego o nim nie mówimy publicznie, dlaczego o nim nie mówimy w mediach? Ponieważ podjęliśmy decyzję, że do końca kampanii prezydenckiej i do końca procesu związanego z ustawą o związkach partnerskich nie chcemy o tym mówić – powiedziała 8 stycznia minister ds. równości Katarzyna Kotula z Lewicy podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Równouprawnienia Społeczności LGBT+. Dodała, że od kilku miesięcy jest „zielone światło” i „decyzja polityczna” dotycząca rządowego projektu, który miałby ułatwić zmianę płci w dokumentach.
Jej wypowiedź stała się hitem na prawicowych profilach w mediach społecznościowych, których zdaniem polityczka „się wygadała”. To jednak niejedyny projekt dotyczący tej tematyki, który może się pojawić w Sejmie. Złożenie własnego rozważa Parlamentarny Zespól do spraw Równouprawnienia Społeczności LGBT+, w którym zasiadają głównie posłowie z Lewicy, KO i Polski 2050. Do Sejmu wpłynęła już petycja autorstwa Stowarzyszenia Tęczowi Społecznicy.
Zdaniem polityków wspierających społeczność LGBT obecna procedura korekty płci metrykalnej jest niehumanitarna
Celem jest odejście od obecnej procedury, w ramach której osoby transpłciowe chcące dokonać korekty płci metrykalnej muszą pozwać swoich rodziców. Została ona wypracowana w latach 90. XX wieku wskutek serii orzeczeń Sądu Najwyższego, bo w polskim prawie nie istnieją przepisy regulujące uzgodnienie płci.
– Pozywanie własnych rodziców to fundowanie dodatkowej traumy osobom transpłciowym, które i tak często mierzą się z problemami rodzinnymi i brakiem akceptacji społecznej – uważa poseł KO Marcin Józefaciuk z KO, wiceprzewodniczący zespołu ds. równouprawnienia LGBT+. Jego zdaniem sytuacja dodatkowo się komplikuje, gdy rodzice nie akceptują decyzji dorosłego dziecka, bo mogą dążyć do przewlekania postępowania sądowego. O tym, że obecna procedura jest niehumanitarna, od lat alarmuje m.in. RPO i organizacje pozarządowe.