Były piłkarz Micheil Kawelaszwili został zaprzysiężony na prezydenta Gruzji w niedzielę w budynku parlamentu. Nie musiał startować w wyborach i prowadzić kampanii wyborczej. Został wytypowany na to stanowisko (prezydent ma symboliczne uprawnienia) przez rządzące Gruzińskie Marzenie i zatwierdzony głosami elektorów, w większości należących do partii władzy. Na uroczystość nie zaproszono ambasadorów państw zagranicznych.
Do końca nie było wiadomo, czy dotychczasowa prezydent Salome Zurabiszwili, której kadencja upłynęła 29 grudnia, opuści Palac Orbeliani w Tbilisi. Partie opozycyjne namawiały głowę państwa, by pozostała w budynku, a protestujący proponowali jej całodobową ochronę. Postanowiła jednak uniknąć eskalacji konfliktu z rządem, który tuż przed tym zagroził, że zostanie siłą wyprowadzona z siedziby prezydenta i aresztowana.
Prezydent Zurabiszwili opuszcza pałac. Kapitulacja opozycji?
– Odchodzę i zabieram ze sobą legalność. Nic się nie zmieni, będę w rezydencji czy nie. […] Pozostaję jedynym legalnym prezydentem Gruzji – oznajmiła. Tuż po opuszczeniu pałacu dołączyła do protestów. Popiera partie opozycyjne, które nie uznają wyniku wyborów parlamentarnych 26 października i nie przyjmują mandatów. Nie uznają też nowego prezydenta i twierdzą, że został wybrany przez „nielegalny parlament”. Zurabiszwili zapowiedziała, że nadal będzie się domagała rozpisania nowych wyborów parlamentarnych. Zdaniem ekspertów, szanse na ich przeprowadzenie w najbliższym czasie są jednak niewielkie.
Czytaj więcej
Prezydent Gruzji żąda powtórzenia wyborów parlamentarnych, demonstranci co wieczór zapełniają centrum stolicy, a Zachód wprowadza wciąż nowe sankcje.