USA mają dość dyktatora Maduro. Za prezydenta Wenezueli uznają lidera opozycji Edmunda Gonzáleza Urrutię

Sekretarz stanu Antony Blinken ogłosił, że Waszyngton uznaje przywódcę wenezuelskiej opozycji demokratycznej Edmunda Gonzáleza Urrutię za prawowitego prezydenta kraju. To początek zwrotu w polityce wobec Ameryki Łacińskiej, jaką szykuje Donald Trump.

Publikacja: 20.11.2024 16:36

Edmundo González Urrutia

Edmundo González Urrutia

Foto: AFP

Ameryka potrzebowała czterech miesięcy na decyzję tej wagi. Po sfałszowanych wyborach w lipcu ograniczyła się do odmowy uznania ich oficjalnego wyniku, zgodnie z którym 52 proc. głosów dostał lewicowy dyktator Nicolás Maduro. Podobnie zrobiły wówczas kraje Unii Europejskiej. Gratulacje dla Madura popłynęły tylko z najbardziej autorytarnych państw świata, w tym Kuby, Nikaragui, Chin, Rosji czy Iranu.

Teraz jednak Stany postanowiły pójść o krok dalej. – Szacunek dla demokracji tego wymaga – tłumaczył na platformie X odchodzący szef amerykańskiej dyplomacji, nazywając po raz pierwszy Gonzáleza prezydentem elektem. 

Kim jest Edmundo González Urrutia, uznany przez USA za prezydenta elekta Wenezueli

Chodzi o 75-letniego emerytowanego dyplomatę, który został wystawiony w wyborach, gdy reżim pod formalnymi pretekstami odmówił prawa do udziału w nim charyzmatycznej działaczce praw człowieka Marii Corinie Machado. We wrześniu w obawie o swoje życie González uciekł do Hiszpanii, gdzie otrzymał azyl. Teraz jednak zapowiada, że pojawi się w Caracas 10 stycznia na ceremonii zaprzysiężenia nowej głowy państwa. Jak zareaguje na to Maduro, nie wiadomo. Jego szef MSZ Yván Gil uznał oświadczenie Blinkena za „farsę”. 

Inicjatywa Amerykanów stawia jednak w trudnej sytuacji także Unię Europejską, a w szczególności Hiszpanię. Uznanie Gonzáleza może bowiem narazić na szwank bardzo rozległe interesy gospodarcze Madrytu w Wenezueli. 

Joe Biden liczył, że jeśli częściowo zniesie sankcje nałożone na wenezuelski reżim, ten zgodzi się na stopniową demokratyzację kraju. W sytuacji, gdy Rosja nie może eksportować ropy do krajów zachodnich, Biały Dom liczył na przejęcie tej roli przez Wenezuelę, kraj o największych udowodnionych zasobach tego surowca na świecie. Ta polityka zakończyła się całkowitą porażką.

Marco Rubio, pierwszy Latynos na stanowisku sekretarza stanu, wprowadzi rewolucję w polityce USA wobec Ameryki Łacińskiej

Teraz szykuje się jednak o wiele dalej idąca zmiana w polityce USA wobec Ameryki Łacińskiej. Do tej pory miała drugorzędne znaczenie dla Waszyngtonu. Teraz stanie się priorytetem amerykańskiej polityki zagranicznej z dwóch powodów. Po pierwsze to jedyny sposób na wstrzymanie masowej imigracji do Stanów. Po wtóre jest najwyższy czas, aby skontrować rosnące wpływy Chin w tym gigantycznym regionie. 

Czytaj więcej

Wenezuela: Rywal prezydenta Nicolasa Maduro uciekł do Hiszpanii

To zadanie Trump powierzył dotychczasowemu senatorowi z Florydy Marcowi Rubio, który będzie pierwszym Latynosem na stanowisku sekretarza stanu. Syn imigrantów uciekających z przejętej przez komunistów Kuby ma głęboką wiedzę o Ameryce Łacińskiej.

Rubio zapowiedział zaostrzenie sankcji wobec Wenezueli, która jego zdaniem jest rządzona przez „narkodyktaturę”. W 2019 roku Trump nawet rozważał interwencję zbrojną, aby obalić dyktatora Maduro. Nowa administracja USA będzie stawiała przede wszystkim na prawicowych przywódców kontynentu, w tym w Salwadorze i Peru, ale przede wszystkim na prezydenta Argentyny Javiera Mileia, pierwszego zagranicznego przywódcę przyjętego po wyborach przez Trumpa w Mar-a-Lago. Sceptycznie odnosi się natomiast do rządzonych przez lewicę Brazylii, Meksyku, Chile czy Kolumbii nawet, jeśli przywódcy tych państw zostali wybrani w pełni demokratycznych wyborach.  

Ameryka potrzebowała czterech miesięcy na decyzję tej wagi. Po sfałszowanych wyborach w lipcu ograniczyła się do odmowy uznania ich oficjalnego wyniku, zgodnie z którym 52 proc. głosów dostał lewicowy dyktator Nicolás Maduro. Podobnie zrobiły wówczas kraje Unii Europejskiej. Gratulacje dla Madura popłynęły tylko z najbardziej autorytarnych państw świata, w tym Kuby, Nikaragui, Chin, Rosji czy Iranu.

Teraz jednak Stany postanowiły pójść o krok dalej. – Szacunek dla demokracji tego wymaga – tłumaczył na platformie X odchodzący szef amerykańskiej dyplomacji, nazywając po raz pierwszy Gonzáleza prezydentem elektem. 

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Czy media mogą rozmawiać z Donaldem Trumpem? Mika Brzezinski rozmawia i jest krytykowana
Polityka
Putin rozpoczął już rokowania. Eskaluje, by móc deeskalować?
Polityka
Wiadomo kto zajmie się edukacją Amerykanów w administracji Donalda Trumpa
Polityka
Celem Sahry Wagenknecht nie są wschodnie landy, lecz całe Niemcy
Materiał Promocyjny
Dylematy ekologiczne
Polityka
Rosja zmienia doktrynę nuklearną. Stany Zjednoczone ogłosiły swoje stanowisko