1 lipca rozpoczęła się półroczna węgierska prezydencja w UE. Po Belgii, a przed Polską, eurosceptyczne Węgry będą kierowały pracami UE. Obawy przed szkodami, które może poczynić Viktor Orbán, były tak poważne, że już kilka miesięcy temu Parlament Europejski apelował do Rady o refleksję, czy nie można by Węgier pozbawić tego prawa. Jednak prawnie i politycznie byłoby to bardzo trudne przedsięwzięcie i zwyciężyło przekonanie, że nie warto tego robić. Przed nami okres, gdy nie ma wiele legislacji, między dwoma mandatami Komisji Europejskiej. Potencjał dla szkodzenia UE jest raczej ograniczony – mówi „Rzeczpospolitej” Eric Maurice, ekspert think tanku EPC w Brukseli.
Mało pracy dla Węgrów
Głównym zadaniem rotacyjnej prezydencji w UE jest organizowanie pracy tzw. rad sektorowych, czyli wszystkich – poza sprawami zagranicznymi – rad ministrów UE. Każdy projekt nowego prawa jest przygotowywany w Komisji Europejskiej, a potem wysyłany do dyskusji i akceptacji przez Radę UE i Parlament Europejski. Zasadnicza część obowiązków prezydencji sprowadza się więc do pracy nad legislacją, której w najbliższych miesiącach praktycznie nie będzie, poza zupełnie wyjątkowymi, niecierpiącymi zwłoki decyzjami. Parlament Europejski ukonstytuuje się dopiero w drugiej połowie lipca. Ale nie będzie dostawał wielu nowych projektów od KE, bo ta właśnie kończy kadencję i nowa Komisja przystąpi do pracy pod koniec roku, najprawdopodobniej 1 grudnia.
Czytaj więcej
W USA Joe Biden upada pod naporem Donalda Trumpa, we Francji Emmanuel Macron broni się przed Marine Le Pen, a w Parlamencie Europejskim Viktor Orbán zakłada nową frakcję „patriotyczną” z czeską partią ANO Andreja Babiša oraz austriacką FPÖ Herberta Kickla. Cały Zachód ma do czynienia z buntem mas.
Świat oczywiście nie będzie czekał na nowe instytucjonalne rozdanie w UE. Ale sprawami zagranicznymi prezydencja rotacyjna w praktyce się nie zajmuje. Bo posiedzeniom Rady Spraw Zagranicznych czy spotkań szefów dyplomacji państw UE przewodniczy wysoki przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Obecnie jest nim Josep Borrell, od 1 grudnia stanowisko to obejmie Kaja Kallas. A najpoważniejsze tematy zagraniczne idą i tak na Radę Europejską, której z kolei przewodniczy jej stały przewodniczący. Obecnie jest nim Charles Michel, którego 1 grudnia zastąpi António Costa.
Ukraina chroniona przed Węgrami
Nie jest jednak tak, że Węgrom nic nie pozostaje. Od momentu agresji Rosji na Ukrainę prezydencje mają ręce pełne roboty, jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju decyzje dotyczące pomocy dla Ukrainy i sankcji na Rosję. To właśnie prezydencja kieruje pracami komitetu stałych przedstawicieli (ambasadorów) państw członkowskich przy UE (Coreper), a właśnie ten komitet jest kluczowy w kontekście Ukrainy. To dlatego, w oczekiwaniu na Orbána, prezydencja belgijska gwałtownie przyspieszyła.