Wybory w Wielkiej Brytanii. Torysi walczą o przeżycie

Jeśli wierzyć sondażom, Partia Konserwatywna uzyska w wyborach 4 lipca najgorszy wynik od powstania w 1834 roku. To rachunek za 14 lat błędów i oszustw.

Publikacja: 27.06.2024 04:30

Rishi Sunak

Rishi Sunak

Foto: BENJAMIN CREMEL / AFP

 – Jeśli nie musisz, lepiej po zmroku nie wychodź. W Europie tylko Bradford i Marsylia mają wyższy wskaźnik morderstw na mieszkańca – radzi mi Dave, nauczyciel w średnim wieku spotkany w jednym z pubów w Conventry. Pogoda zachęca do spaceru: to połowa czerwca, noce w tej zwykle wietrznej i deszczowej części Anglii są dość przyjemne. Ale otoczenie hotelu Ramada w centrum 300-tysięcznego miasta, które ze względu na rozwinięty wówczas przemysł motoryzacyjny zostało niemal całkowicie zniszczone przez niemieckie bombardowania, zdecydowanie odstrasza. To sypiące się, identyczne jak dwie krople wody, rzędy domków z czerwonej cegły. Słabo oświetlone uliczki. Graffiti na ścianach i śmieci na ulicach. Wiele zamkniętych na cztery spusty sklepów. I niemal sami imigranci.

Jesteśmy w Midlands, krainie, która wraz z Anglią Północną tworzy tzw. czerwony mur (Red Wall), gdzie od pokoleń głosowało się na Partię Pracy. Aż do 2019 roku, kiedy Boris Johnson poprowadził Partię Konserwatywną do przytłaczającego zwycięstwa wyborczego.

Czytaj więcej

Uchodźcy mają być wysyłani poza Unię. Konieczne „niestandardowe rozwiązania”?

Udało mu się w szczególności przekonać upadające, postprzemysłowe miasta, jak Birmingham, Manchester, ale także Coventry, że powodem załamania poziomu życia jest globalizacja, której immanentną częścią jest integracja europejska. „Dokończenie brexitu” pozwoliło torysom przeciągnąć na swoją stronę miliony dotychczasowych zwolenników laburzystów. 

Torysi zawiedli Brytyjczyków w sprawie imigracji, bezpieczeństwa i drożyzny

Ale to już przeszłość. Zgodnie z prognozami tygodnika „The Economist” we wszystkich trzech obwodach, na jakie jest podzielone Coventry, miażdżącego zwycięstwa powinna się spodziewać Partia Pracy. We wschodniej części miasta miałaby dostać 57 proc. głosów (wobec 13 proc. dla torysów), na południu 55 proc. (16 proc.), a na północnym zachodzie 53 proc. (18 proc.).

Wedle niektórych sondaży laburzyści mogliby nawet dostać 500 deputowanych w 650-osobowej Izbie Gmin

Przy brytyjskim systemie wyborczym, w którym kandydat uzyskujący najwięcej głosów (niekoniecznie absolutną większość) zgarnia mandat, taka zmiana preferencji, którą odnajdujemy w całym kraju, przekłada się na porażającą przewagę laburzystów.

Wedle niektórych sondaży mogliby oni nawet dostać 500 deputowanych w 650-osobowej Izbie Gmin, pozostawiając 100 lub mniej dla Partii Konserwatywnej. To może okazać się najgorszym wynikiem dla partii Benjamina Disraelego i Winstona Churchilla od stu lat. O ile nie od powołania ugrupowania w 1834 roku.

– Zapowiadali złote góry. Kraj miał po wyjściu z Unii rozkwitać. Nie dotrzymali żadnej z obietnic – tłumaczy Dave.

W 2019 roku najważniejszym tematem wyborów było szybkie wyjście z Unii: społeczeństwo chciało zamknąć niekończącą się sagę rokowań z Brukselą, która zaczęła się wraz z referendum rozwodowym w czerwcu 2016 roku. Teraz jednak Brytyjczyków obchodzi zupełnie coś innego: niekontrolowana imigracja, brak bezpieczeństwa i powszechna drożyzna. A w każdym z tych trzech obszarów torysi wykazali się zupełną niekompetencją.

Czytaj więcej

Wybory w Wielkiej Brytanii. Rynek szykuje się na rząd Partii Pracy

– Przed brexitem przyjeżdżali tu Europejczycy, w tym Polacy. Teraz zastąpili ich Afrykanie i Azjaci – mówi mi czarnoskóry Alex, świeży absolwent studiów ekonomicznych uniwersytetu w Coventry, który do Anglii przyjechał z Ghany. Kieruje autem Ubera, którym jedziemy do oddalonego o 40 km Stratford-upon-Avon, miejsca urodzenia Szekspira. Po prywatyzacji kolei to zdecydowanie najlepszy i najtańszy sposób dotarcia do przecież pobliskiej, czołowej atrakcji turystycznej królestwa. 

W kolejce do operacji czy konsultacji lekarskiej czeka 8 milionów Brytyjczyków

Już dziesięć lat temu premier David Cameron zapowiadał, że sprowadzi emigrację netto poniżej 100 tys. osób rocznie. Teraz wynosi ona jednak 700 tys. osób. Ale do swoich krajów zaczęli wracać obywatele UE, nastąpił zaś masowy napływ pracowników i studentów z państw zamorskich. Czołowa obietnica zwolenników brexitu – przywrócenie kontroli nad granicami kraju – okazała się w oczach wielu Brytyjczyków fikcją. 

Innym symbolem niemocy rządzących nieprzerwanie od 2014 roku torysów jest stan służby zdrowia (NHS). Na operację lub zabieg czeka teraz 8 milionów pacjentów. To o 5 milionów więcej, niż gdy władzę miała Partia Pracy.

Po odejściu w atmosferze skandalu Johnsona we wrześniu 2022 roku Partia Konserwatywna nie zdołała znaleźć wiarygodnego przywódcy

Na fatalnym wyniku torysów zaciążyła też dynamika polityczna. Po odejściu w atmosferze skandalu Johnsona we wrześniu 2022 roku Partia Konserwatywna nie zdołała znaleźć wiarygodnego przywódcy. Do tego stopnia, że Rishi Sunak musiał przyciągnąć do rządu (jako szefa MSZ) skompromitowanego wynikiem referendum rozwodowego Davida Camerona.

Pozycję torysów dobił Nigel Farage. Jego ówczesna Partia Brexitu nie wzięła udziału w wyborach w 2019 roku, jednak w czerwcu okazało się, że jej nowa emanacja pod nazwą Reform UK będzie startować 4 lipca. Sondaże dają jej teraz około 20 proc. poparcia, mniej więcej tyle, co Partii Konserwatywnej.

Ponieważ jest ona zasilana niemal wyłącznie zawiedzionymi wyborcami torysów, to potężny cios dla ugrupowania Sunaka. Oznacza, że w bardzo niewielu okręgach będzie ono zdolne pokonać laburzystów, którzy mogą liczyć na poparcie ok. 40 proc. wyborców. Farage, który nie ukrywa prorosyjskich poglądów, twierdzi, że idea brexitu „została zdradzona”. I obiecuje naprawić proces rozwodu królestwa z Unią. 

 – Jeśli nie musisz, lepiej po zmroku nie wychodź. W Europie tylko Bradford i Marsylia mają wyższy wskaźnik morderstw na mieszkańca – radzi mi Dave, nauczyciel w średnim wieku spotkany w jednym z pubów w Conventry. Pogoda zachęca do spaceru: to połowa czerwca, noce w tej zwykle wietrznej i deszczowej części Anglii są dość przyjemne. Ale otoczenie hotelu Ramada w centrum 300-tysięcznego miasta, które ze względu na rozwinięty wówczas przemysł motoryzacyjny zostało niemal całkowicie zniszczone przez niemieckie bombardowania, zdecydowanie odstrasza. To sypiące się, identyczne jak dwie krople wody, rzędy domków z czerwonej cegły. Słabo oświetlone uliczki. Graffiti na ścianach i śmieci na ulicach. Wiele zamkniętych na cztery spusty sklepów. I niemal sami imigranci.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Rosjanie chcą wpłynąć na wybory w Wielkiej Brytanii? Torysi „bardzo zaniepokojeni”
Polityka
Niespodzianka w wyborach prezydenckich w Iranie. Pierwszą turę wygrał umiarkowany Masud Pezeszkian
Polityka
New York Times wzywa Joe Bidena do rezygnacji. „To cień dawnego prezydenta”
Polityka
Debata Joe Biden-Donald Trump. Kandydaci na prezydenta spierali się, który jest najgorszy w historii
Polityka
Joe Biden zabrał głos po debacie z Donaldem Trumpem. Urzędujący prezydent podjął decyzję