Czego nie będzie mogła ujawnić komisja śledcza ws. Pegasusa?

Posłowie nie mogą ujawniać ani materiałów z kontroli operacyjnych ani tego, kogo podsłuchiwano i dlaczego – prawo blokuje komisję śledczą w sprawie Pegasusa.

Aktualizacja: 30.11.2023 06:04 Publikacja: 30.11.2023 03:00

Krzysztof Brejza jako szef sztabu wyborczego PO był inwigilowany

Krzysztof Brejza jako szef sztabu wyborczego PO był inwigilowany

Foto: PAP/Marcin Obara

Ustalenie osób, wobec których były podejmowane czynności operacyjno-rozpoznawcze, m.in. z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus, „w sposób nieprawidłowy, nielegalny lub niecelowy” – to jeden z celów wpisanych w zadania komisji śledczej, którą chce powołać większość sejmowa z Koalicją Obywatelską na czele. Jej zakres jest bardzo szeroki – ma dotyczyć decyzji członków Rady Ministrów, służb specjalnych, policji, organów kontroli skarbowej i celno-skarbowej od 16 listopada 2015 r. do 20 listopada 2023 r., a więc podczas ośmioletnich rządów PiS.

2 miliony danych

Rokrocznie wszczyna się 6–7 tys. kontroli operacyjnych i pozyskuje ok. 2 mln danych telekomunikacyjnych. Jest więc niemożliwe, aby 11-osobowa grupa posłów była w stanie choć w minimalnej części te dane przefiltrować i wyłuskać przypadki, gdzie inwigilowano w oparciu o fałszywe przesłanki. – Ale może to zrobić przy pomocy agentów, których będzie wzywać na przesłuchania. Oni doskonale wiedzą, które sprawy były dęte, w których faulowano – mówi Paweł Wojtunik, były szef CBA.

Czytaj więcej

Sejmowe komisje śledcze na tropie afer PiS. "Kaczyński już nigdy więcej rządzić nie będzie"

Sitem na pewno będą sprawy z użyciem systemu szpiegowskiego Pegasus, który w 2017 r. zakupiło CBA, ale wykorzystywały go wszystkie służby specjalne – także ABW czy SKW (od dwóch lat CBA nie ma już tego systemu). Problem w tym, że we wnioskach do sądu o zgodę na kontrolę operacyjną danej osoby nie wskazują (nie ma takiego wymogu), jakie narzędzie zastosują. Co więcej, nie znajdziemy dowodu na użycie Pegasusa tam, gdzie podsłuchy trwały do pięciu dni, a materiały z nich nie trafiły do śledztw prokuratorskich, bo nie dostarczyły podstaw do zarzutów. Powód? Takie materiały są komisyjnie niszczone.

Jeszcze większym problemem jest tajność kontroli operacyjnych. Klauzule materiałom nadają szefowie służb i tylko oni mogą je zdjąć. Szkopuł w tym, że nie ma przepisu, który by na to pozwalał. Nawet prokurator generalny, choć może odtajnić akta śledztw i je upublicznić (z uwagi na „ważny interes publiczny”), to z „wyłączeniem informacji niejawnych”.

– Nie wszystkie posiedzenia komisji będą przy włączonych kamerach. Część będzie niejawna, liczymy także na współpracę z nowymi szefami służb i ministrem koordynatorem służb specjalnych – mówi Robert Kropiwnicki, poseł KO, jeden z dwóch sprawozdawców projektu uchwały ws. komisji śledczej ds. Pegasusa. Kadencja obecnego szefa CBA Andrzeja Stróżnego kończy się dopiero w maju.

– Należy się więc spodziewać obstrukcji ze strony CBA, by pomagać komisji wyjaśnić te sprawy, przekazywać dokumenty – dodaje Wojtunik. Udowodnienie użycia Pegasusa może być trudne, bo nawet we wnioskach do sądu o zgodę na podsłuch – o czym pisała „Rz” – służby nie wskazują rodzaju sprzętu, jaki zastosują.

Nadużywanie przez służby podsłuchów wiąże się z tzw. pięciodniówkami (podsłuchami trwającymi do pięciu dni) – i tak jest od lat. Zarządza się je „w sprawach niecierpiących zwłoki”. Jeśli nie uzyska się dowodów przestępstwa, materiały z inwigilacji muszą być zniszczone, a sądy muszą być o tym poinformowane w ramach tzw. zgody następczej (czyli już po fakcie).

Brejza i Pegasus

Projekt uchwały ws. komisji Pegasusa oparty jest na czterech przypadkach inwigilacji osób – wszystkie wykryto dzięki specjalnemu oprogramowaniu kanadyjskiej firmy Citizen Lab.

Czytaj więcej

Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Sławomir Mentzen atakuje PiS i czy przez to Konfederacja się odbuduje

To sprawa Krzysztofa Brejzy, Romana Giertycha, Michała Kołodziejczaka i Ewy Wrzosek. Wiadomo, że Brejzę „przypięto” do afery fakturowej z Inowrocławia, Giertycha do śledztwa dotyczącego Polnordu, nie wiadomo, z jakiego powodu i kto inwigilował Kołodziejczaka.

Wbrew sugestiom, prok. Wrzosek nie wzięto na cel dlatego, że prowadziła śledztwo w sprawie wyborów kopertowych – inwigilacja prokuratorki Pegasusem miała miejsce ponad rok później, ale w odprysku tzw. afery polickiej, w którym natrafiono na wątek korupcyjny i sprawy Michała D., dyrektora stołecznego ratusza. CBA zabrała mu telefon, a w nim znaleziono SMS-y od prok. Wrzosek.

Piotr Niemczyk, były wiceszef zarządu Wywiadu UPO, nie ma jednak wątpliwości: – Podsłuchiwanie Pegasusem nie mogło być legalne dlatego, że ten sprzęt nie był certyfikowany przez ABW. Nie ma takiej luki w polskim prawie, która by pozwalała prowadzić czynności operacyjno-rozpoznawcze o klauzuli ściśle tajne i przetwarzać zebrany materiał przez sprzęt, który nie został zweryfikowany – wskazuje. – Ponadto, pobierane dane daleko wykraczały poza potrzeby konkretnych postępowań, Pegasusa stosowano do przestępstw, które się nie kwalifikowały do stosowania kontroli operacyjnej – mówi Niemczyk.

PiS zablokuje opozycję?

Według nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej” PiS będzie się domagał aż pięciu miejsc na 11 w każdej z komisji śledczych, powołując się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2006 r. w sprawie uchwały o powołaniu komisji ds. banków. PiS zdominował tamtą komisję – miał w niej aż czterech posłów, PO – dwóch, a pozostałe kluby – SLD, Samoobrona, PSL i LPR – po jednym. Zgodnie z ustawą skład komisji powinien odzwierciedlać reprezentację w Sejmie klubów i kół poselskich mających swoich przedstawicieli w Konwencie Seniorów, odpowiednio do jej liczebności.

Czytaj więcej

Sondaż: Większość Polaków chce komisji śledczych w Sejmie

Co jeszcze może utrudnić działanie komisji? Członkowie komisji ds. Pegasusa będą musieli posiadać certyfikaty wydane przez szefa ABW do materiałów ściśle tajnych, co wiąże się nawet z wielomiesięcznym postępowaniem sprawdzającym.

Polityka
Jarosław Kaczyński zwraca się o wsparcie finansowe PiS do "obywateli, którzy nie chcą być poddanymi"
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Polityka
Były prezes Sieci Badawczej Łukasiewicz zdradza kulisy swojego odwołania. Od ministra miał usłyszeć pogróżki
Polityka
Adrian Zandberg: Jeśli wygra Trump, Europa szybciej musi stanąć na własnych nogach
Polityka
Przemysław Czarnek: W PiS ciągle trwają poszukiwania kandydata. Spełniam dwa warunki, z trzecim mam jakiś problem
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Polityka
Warszawa patrzy na Waszyngton. Co zmienią wybory w USA?