Od 2020 r. Izrael znormalizował stosunki z czterema krajami arabskimi, w tym ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Marokiem. Fala porozumień, zwanych Abrahamowymi, na razie się zatrzymała, trwają negocjacje z głównym graczem, Arabią Saudyjską, w które zaangażowane są, jak w poprzednie, Stany Zjednoczone.
Jedno szczególnie we wcześniejszych latach niechętne Izraelowi państwo, Sudan, zawarło porozumienie. Czy możliwe jest z równie niechętną i tradycyjnie zaangażowaną we wspieranie Palestyńczykom Libią? Takie rozważania pojawiły się po ujawnieniu w niedzielę, że doszło do spotkania szefów MSZ obu krajów. Izraelczyk Eli Cohen zasugerował, że było „pierwszym krokiem” na drodze do ustanowienia stosunków z Libią.
Czytaj więcej
Premier Libii zawiesił minister spraw zagranicznych Najlę Mangoush po tym, jak Izrael ogłosił, że minister spraw zagranicznych Eli Cohen spotkał się z nią w zeszłym tygodniu, mimo że kraje te nie utrzymują oficjalnych stosunków.
Libijska minister Nadżla Mankusz próbowała się bronić, podkreślając, że spotkanie było nieprzygotowane, doszło do niego przypadkowo w zeszłym tygodniu w Rzymie w czasie rozmów z szefem włoskiego MSZ Antoniem Tajanim. I przede wszystkim nie było żadnych „umów ani konsultacji”, bo Libia „całkowicie” odrzuca możliwość normalizacji stosunków z Izraelem.
Tłumaczenia nie pomogły. Premier Abd al-Hamid Dubajba zawiesił szefową dyplomacji. Jeszcze ostrzej zareagowali jego przeciwnicy. Dubajba stoi co prawda na czele gabinetu zwanego rządem jedności narodowej (i uznawanego przez społeczność międzynarodową), ale od obalenia w 2011 r. dyktatora Muammara Kaddafiego prawdziwej jedności nie było. Panował chaos, dochodziło do wojen. Miały to zakończyć wybory zaplanowane na grudzień 2021 r., ale w ostatniej chwili je odwołano.