Zapowiada się, że postkomunistyczne ugrupowanie Die Linke (Lewica) wkrótce się rozpadnie. W partii kipi od sporu wokół byłej szefowej frakcji w Bundestagu, 54-letniej Sahry Wagenknecht. Jest polityczną celebrytką, częstym uczestnikiem medialnych dyskusji, prezentującą poglądy sprzeczne z oficjalną linią partii. Wydaje książki o tematyce społeczno-ekonomicznej i wygłasza liczne wykłady. Zarobiła na tym w roku ubiegłym ponad 700 tys. euro i jest jedną z najbogatszych deputowanych Bundestagu.
Słynie z prorosyjskich sympatii i udowadnia, że wojna w Ukrainie jest w rzeczy samej wojną zastępczą między Rosją i USA, a Waszyngton ma wielki udział w doprowadzeniu do niej. Jej zdaniem o losie Donbasu powinna zadecydować ludność tego regionu, a o powrocie Krymu do Ukrainy Kijów powinien zapomnieć. Opowiada się zdecydowanie przeciwko dostawom broni Ukrainie.
Czytaj więcej
Postkomunistycznej Die Linke grozi rozłam. W wewnętrznym sporze chodzi o to, czy partia ma stać się głównym wyrazicielem interesów Putina i konkurować na tym polu z AfD.
Nie podoba się to kierownictwu Die Linke, partii, która uchodziła zawsze za zgromadzenie Russlandversteher (rozumiejących Rosję). W miarę jak docierały relacje o rosyjskich okrucieństwach, szefostwo partii skłaniało się do realistycznej oceny wydarzeń. Uznano więc, że dopuszczalne są dostawy broni „w okresie przejściowym”, a także po zakończeniu wojny.
Wbrew wezwaniom części szefostwa partii Wagenknecht nie złożyła mandatu poselskiego, ogłaszając jedynie, że nie będzie kandydować w przyszłych wyborach. Nie jest to jej pierwszy konflikt z partyjnymi tradycjonalistami, lecz tym razem daje jasno do zrozumienia, że ma zamiar utworzyć własne ugrupowanie.