Aleksander Łukaszenko podpisał znowelizowany kodeks karny, który pozwala białoruskim sądom wydawać wyrok wobec nieżyjącej osoby. Propagandowe media raportują, że każdy „oskarżony” będzie miał „zapewnionego adwokata”. Krewni zmarłej osoby, która zostanie postawiona przed sądem dyktatora, będą mogli bronić się w jej imieniu, ale nie muszą. Wyrok tak czy inaczej zapadnie, a sędzia będzie stwierdzał winę „oskarżonego”, ale nie wymierzy kary.
Kogo reżim Łukaszenki chce wywołać z tamtego świata, by posadzić na swojej „ławie oskarżonych”? Chodzi o tych, którzy za życia dopuścili się terroryzmu, ludobójstwa, przestępstw przeciwko ludzkości, produkowali i rozpowszechniali zakazane środki prowadzenia wojen, spowodowali katastrofę ekologiczną, używali broni masowego rażenia, łamali zasady prowadzenia wojny, łamali międzynarodowe prawo humanitarne, wydawali zbrodnicze rozkazy podczas konfliktu zbrojnego. Nie, nie chodzi o agresję Kremla i działalność rosyjskiej armii nad Dnieprem.
Czytaj więcej
Aleksander Łukaszenko zamierza zmieniać historię, sądząc ludzi dawno zmarłych. Reprezentować w sądzie będą ich rodziny. Precedens jest świetnie znany. W IX wieku sądzono zwłoki papieża Formozusa.
To ciąg dalszy tzw. sprawy ludobójstwa narodu białoruskiego, którą od ponad dwóch lat osobiście prowadzi prokurator generalny Białorusi Andrej Szwed. Nawet napisał książkę (po rosyjsku i angielsku), w której w jednym szeregu postawił protestujących przeciwko dyktaturze Łukaszenki w 2020 r. rodaków oraz niemieckich zbrodniarzy, którzy palili białoruskie wioski podczas II wojny światowej. O zbrodnie przeciwko ludności cywilnej na terenie dzisiejszej Białorusi oskarża też żołnierzy Armii Krajowej. Nie podaje źródła, na które się powołuje, ale przekonuje rodaków, że żołnierze AK traktowali Białorusinów jako „wrogów narodu polskiego”. Czy zamierza postawić przed sądem np. dowódcę pierwszego oddziału AK na Wileńszczyźnie Antoniego Burzyńskiego (ps. Kmicic), który walczył z Niemcami we współpracy z radzieckimi partyzantami z Fiodorem Markowem na czele, a później został przez nich zdradzony i rozstrzelany?
O tej historii główny prokurator Łukaszenki nie wspomina.