Marek Kozubal: Wyciągajmy wnioski z błędów

Niezależne służby powinny wyjaśnić, jak podejmowane były decyzje 16 grudnia, gdy nad Polskę dostała się rosyjska rakieta. Wyniki prac powinny być jawne.

Publikacja: 01.06.2023 16:34

Marek Kozubal: Wyciągajmy wnioski z błędów

Foto: PAP/Rafał Guz

Z ustaleń „Rzeczpospolitej” wynika, że dowódca operacyjny, gen. Tomasz Piotrowski 16 grudnia poinformował premiera Mateusza Morawieckiego i resort obrony o nietypowym zdarzeniu w polskiej przestrzeni powietrznej. Przez telefon. Tymczasem obaj politycy twierdzili, że o wszystkim dowiedzieli się dopiero w kwietniu, gdy w lesie pod Bydgoszczą znaleziono szczątki rakiety.

Po naszej publikacji Platforma Obywatelska zapowiedziała złożenie w tej sprawie wniosku do prokuratury. Były minister obrony Tomasz Siemoniak, odnosząc się do materiału „Rzeczpospolitej”, stwierdził, że „wyłania się zupełnie inny obraz, niż minister Błaszczak czy premier Morawiecki próbowali nam w tej sprawie przedstawiać”. Zarzucił Morawieckiemu „absolutne kłamstwo” i „wprowadzenie w błąd opinii publicznej w sprawie, która dotyczy bezpieczeństwa państwa”.

Z naszych ustaleń wynika, że informacja o tym, kto i w jaki sposób był informowany o incydencie 16 grudnia, znalazła się w dokumentach służby dyżurnej Centrum Operacji Powietrznych w meldunku doraźnym oraz szczegółowym. Ustaliliśmy, że zostały one zabezpieczone przez Najwyższą Izbę Kontroli.

Naszym doniesieniom zaprzecza rzecznik rządu Piotr Müller. Utrzymuje, że „premier nie był informowany w grudniu o incydencie”. Podobnie twierdzi resort obrony narodowej. „Zgodnie z faktami przedstawionymi podczas konferencji 11 maja br. szef MON nie był informowany o rakiecie, która pojawiła się w polskiej przestrzeni powietrznej ani o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej 16.12.2022”.

Czytaj więcej

PO składa do prokuratury wniosek ws. premiera po publikacji "Rzeczpospolitej"

Cofnijmy się zatem do 16 grudnia. Tego dnia Rosja przeprowadziła zmasowany atak na Ukrainę. Naziemne stacje radiolokacyjne na terytorium Polski zarejestrowały tzw. odbicie radarowe. Zanikało ono i ponownie się pojawiało. Nie wychwyciły one obiektu nad terytorium Ukrainy, tylko już w polskiej przestrzeni. Zapadła decyzja o podniesieniu gotowości obrony powietrznej oraz poderwaniu dwóch par samolotów bojowych do poszukiwania obiektu. Tego dnia były fatalne warunki pogodowe. To zdaniem naszych rozmówców mogło fałszować obraz rejestrowany przez stacje radiolokacyjne i być zinterpretowane nawet jako anomalia pogodowa.

Czytaj więcej

Co stało się 16 grudnia? Tekst, po którym KO złożyła wniosek ws. Błaszczaka

Zatem 16 grudnia armia ani nie posiadała informacji o rosyjskiej rakiecie, bo jej nie znalazła, a piloci jej nie przechwycili. Nie było też pewności, że przekroczyła polską granicę, bo zobaczyli „coś niezidentyfikowanego” już nad terytorium Polski.

Oczywiście to świadczy o słabości zdolności Sił Zbrojnych. Dzisiaj wiemy, że nie wszystkie procedury dotyczące informowania zadziałały. Niestety, w wojsku tzw. rozgrzane telefony w trudnych sytuacjach to norma, a wypełnianie „kwitów” odbywa się później.

Dlatego zakładam, że dla ucięcia spekulacji przypadek ten muszą solidnie zbadać prokuratura i NIK. I to już robią. Zakładam, że wnioski nie zostaną utajnione, tylko będą jawne. Nauczmy się wyciągać wnioski z błędów.

Polityka
Dowód na kandydowanie Brauna? Tajemniczy plik w sieci
Polityka
Najnowszy sondaż partyjny. Koalicja rządząca ma problem
Polityka
Podcast „Rzecz w tym”. Rafał Dutkiewicz: W Polsce wygrała Norymberga
Polityka
Donald Tusk o sondażach prezydenckich: Spodziewałem się
Polityka
Rusza „Bałtycka Warta” NATO. Donald Tusk: Polska się nie zawaha zatrzymać statku