Bogusław Liberadzki, eurodeputowany Lewicy, zapytany został między innymi, jak by załatwił sprawę tranzytu ukraińskiego zboża. - Sprawę tranzytu trzeba traktować nie jako jakiś wielki problem czy zlecenie nadzwyczajne, lecz jako normalną usługę o charakterze gospodarczym. To się nazywa eksport usług transportowych. Czyjś towar przejmują nasi przewoźnicy, dostarczają go do drugiej granicy, i za to pobiera się opłatę. To jeden z najbardziej preferowanych kierunków, jeżeli chodzi o dochody, które może uzyskiwać polski transport - powiedział Liberadzki. - Nikt nie zleci do przewozu towaru, który po drodze się zdematerializuje. Wiadomo, że to powinien być kontrakt na usługę o charakterze tranzytowym. Przewóz towaru z granicy polsko-ukraińskiej z określonego punktu i dostarczenie go tam, gdzie jest punkt, w którym to zboże opuści UE i będzie kierowane dalej - dodał. - Z tego punktu widzenia Unia Europejska zrobiła już dla tego tranzytu bardzo dużo. Dlaczego? Bo sfinansowała główne ciągi komunikacyjne – i kolejowe i drogowe. To są pieniądze, które pochodzą z UE. Na budowę autostrad, modernizację linii kolejowych, koszty kwalifikowane. Jeżeli przyjmiemy 100 proc. to UE płaci między 80 a 85 proc. wydatków na budowę czy modernizację tych głównych ciągów. Podobne są inwestycje w portach morskich - podkreślił.