Problem zaczął się rok temu, gdy została przyjęta ustawa o obronie ojczyzny, która była oczkiem w głowie ówczesnego wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego i szefa MON Mariusza Błaszczaka. To oni publicznie prezentowali jej założenia. Politycy PiS zakładali, że równolegle przyjęty zostanie projekt ustawy o ochronie ludności i stanie klęsk żywiołowych. Tak się jednak nie stało.
Tymczasem wejście w życie ustawy o obronie ojczyzny i uchylenie wielu aktów prawnych spowodowało, że z obiegu prawnego zniknęło m.in. pojęcie Obrony Cywilnej (OC). To formacja która w czasie wojny powinna zajmować się m.in. udzielaniem pomocy cywilom, dostarczaniem rannych do szpitali, organizacją ewakuacji, czy opieką nad miejscami, w których można się schronić w przypadku ataku. Dla wielu ekspertów to właśnie formalna likwidacja OC powoduje, że ustawę Kaczyńskiego określają dzisiaj jako bubel prawny.