Na Tajwanie pracuje się długo, nawet kilkanaście godzin dziennie. Wypoczynek w niedzielę jest więc warunkiem utrzymania równowagi psychicznej, więzi rodzinnych. Jednak w ten listopadowy weekend w salach udostępnionych przez Kościół prezbiteriański w centrum Tajpej Kuma Academy jest tłoczno. To instytut organizujący szkolenia obrony cywilnej dla mieszkańców na wypadek, gdyby Pekin podjął decyzję o podporządkowaniu sobie Tajwanu.
– Chiny jeszcze przez kilka lat nie będą miały wystarczających środków na przeprowadzenie regularnej inwazji na naszą wyspę – tłumaczy założyciel Akademii, Cheng-Hui Ho. – Ale mogą już teraz pokusić się o nałożenie blokady na naszą wyspę. Takie było zresztą założenie manewrów, które chińska armia przeprowadziła tego lata w czasie wizyty w Tajpej przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Wtedy najważniejsze będzie utrzymanie dróg zaopatrzenia w żywność, energię. A także łączność. Jeśli jednak okaże się to niemożliwe, musimy przygotować Tajwańczyków do życia w trudnych warunkach bez utraty hartu ducha. To niełatwe, bo mówimy o społeczeństwie, które od dawna przywykło do znacznie wyższego poziomu życia niż na Ukrainie – tłumaczy Ho, wojskowy w stanie spoczynku, który w Ameryce poznał tajniki strategii wojskowej.