Miliony Amerykanów skorzystały z możliwości wcześniejszego głosowania – osobiście albo korespondencyjnie. Już pod koniec ubiegłego tygodnia, na kilka dni przed wtorkowymi wyborami do Kongresu, głosy oddało ponad 30 mln uprawnionych.
Nie ma się co dziwić, że zainteresowanie wyborców jest wysokie. Amerykanie od miesięcy byli świadkami burzliwych kampanii wyborczych. Dla większości główną motywacją do pójścia do urn wyborczych jest niepokój związany z historycznie wysoką inflacją, która pochłania ich zarobki. Trzy czwarte Amerykanów żyje w przekonaniu, że demokracja w ich kraju jest zagrożona, a winą za to obarczają partię opozycyjną do tej, której sami są zwolennikami.
Czytaj więcej
8 listopada - we wtorek po pierwszym poniedziałku listopada i w połowie czteroletniej kadencji prezydenta - w USA odbędą się wybory śródokresowe. Według przewidywań demokraci stracą większość. Elon Musk radzi niezdecydowanym.
To też pierwsze wybory po pandemii, po historycznej decyzji Sądu Najwyższego w sprawie aborcji, po bezprecedensowym ataku na Kapitol w styczniu 2021 r. i odbywające się w klimacie zaciętych politycznych sporów oraz zarzutów o sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 r., propagowanych przez ekstremalnie prawicowych zwolenników byłego prezydenta Donalda Trumpa.
Optymizm republikanów
W ubiegły weekend, gdy kandydaci do Izby Reprezentantów i Senatu oraz na inne stanowiska we władzach lokalnych, o które toczy się walka w tych wyborach, stawiali ostatnie kroki na szlakach wyborczych, wśród republikanów czuć było coraz większą pewność co do zwycięstwa, a demokraci po cichu przygotowywali się do potencjalnych strat.