Olaf Scholz wrócił w poniedziałek w Pradze do dobrej tradycji niemieckiej polityki w Unii. W 1986 r. Helmut Kohl przełamał opór Francji, włączając do Wspólnoty Hiszpanię i Portugalię, w 2004 r. jego śladem poszedł (skompromitowany później współpracą z Kremlem) Gerhard Schröder, forsując „Big Bang”: przyjęcie do Unii ośmiu krajów Europy Środkowej (oraz Cypru i Malty), do których zaraz potem dołączyły Rumunia i Bułgaria.
Tym razem też miałoby dojść do „Big Bangu”: akcesji nie tylko sześciu krajów Bałkanów Zachodnich, ale także Ukrainy, Mołdawii i Gruzji. Scholz odrzucił w ten sposób ideę Emmanuela Macrona utrzymania tych państw w wiecznej poczekalni o nazwie Europejska Wspólnota Polityczna.
Niemcy zawsze miały szczególny interes w poszerzaniu Unii. Są największym państwem Wspólnoty, więc dawało to im niespotykane wpływy polityczne w Europie. Był to też sposób na rozwinięcie na ogromną skalę niemieckiej machiny eksportowej.
Czytaj więcej
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz przedstawił w Pradze propozycję reformy Unii Europejskiej. Jej rozsz...
Tak jak ustanowienie jednolitego rynku zbiegło się z poszerzeniem Unii na południe, a powołanie euro z poszerzeniem Wspólnoty na wschód i tym razem akcesji nowych państw towarzyszyłaby głęboka reforma instytucjonalna. Scholz wspomniał tu o zniesieniu wymogu jednomyślności w Radzie UE nie tylko w polityce zagranicznej, ale być może w jeszcze bardziej delikatnej kwestii reguł podatkowych. Wskazał też na konieczność otwarcia unijnych traktatów.