Po pierwsze, jest to dowód na to, że większość niemieckiej klasy politycznej zrozumiała, że Rosja stanowi realne zagrożenie. Także dla Republiki Federalnej. Fatalnego z polskiego punktu widzenia kanclerza, socjaldemokratę Olafa Scholza, któremu przez trzy lata nie przeszło przez usta stwierdzenie, że „Rosja musi wojnę w Ukrainie przegrać”, zastępuje chadek Friedrich Merz, który o tym mówił wprost.
A słowa mają znaczenie. I – o ile nie jest się Donaldem Trumpem – zwyczajowo pokazują kierunek polityki danego państwa. To dopalenie finansowe skłania do wniosku, że po dziesięcioleciach zaniedbań Niemcy znacznie poprawią swoje zdolności do obrony i poważnie potraktują zobowiązania sojusznicze, a np. ich brygada, która ma stacjonować na Litwie, faktycznie się tam znajdzie w 2027 r.
Na ogromnych wydatkach obronnych Niemiec skorzysta także Polska
Po drugie, taki zastrzyk finansowy, który w większości będzie wydany w niemieckim, czy szerzej europejskim, przemyśle zbrojeniowym, pozwoli mu się mocno rozwinąć. Zapowiadana skala jest olbrzymia. Komisja Europejska proponuje fundusz dłużny, który ma 150 mld euro, a Berlin mówi o kwocie trzy razy większej. A do tego mają jeszcze dojść inwestycje w infrastrukturę.
O ile nie ma się co łudzić, że polskie firmy z sektora zbrojeniowego będą wielkimi beneficjentami ogromnych wydatków Berlina, o tyle jednak delikatny efekt fali powinien dotrzeć także do nas. Niemcy to nasz największy partner handlowy. Jeśli gospodarka nad Renem na tym skorzysta, a kryzys w sektorze automotive za Odrą choć trochę zostanie osłodzony prężnym rozwojem zbrojeniówki, to będzie na tym korzystać także gospodarka nad Wisłą. To system naczyń połączonych. I tak jeśli w przygranicznym Görlitz zbrojeniowy koncern KNDS kupuje dawną fabrykę lokomotyw, która już praktycznie nie działa, to najpewniej skorzystają na tym również polscy pracownicy i poddostawcy. Oczywiście lepszym rozwiązaniem byłoby nawiązanie bardzo bliskiej współpracy polskiego przemysłu zbrojeniowego z tym znacznie lepiej rozwiniętym niemieckim, ale to m.in. z powodów skomplikowanych relacji na linii Warszawa–Berlin obecnie nie ma raczej szans się udać.
Czytaj więcej
Choć premier może się słusznie chwalić tym, że na obronność wydajemy dużo, to rząd wciąż nie ma pomysłu na rozwój polskiego przemysłu zbrojeniowego. Ostatnie kilkanaście miesięcy to w tym obszarze czas zmarnowany.