Wymiana uszczypliwości między politykami Solidarnej Polski a współpracownikami premiera Mateusza Morawieckiego to od miesięcy stały element krajobrazu politycznego w Polsce. W środę, tuż po ogłoszeniu wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który oddalił skargę Polski i Węgier na mechanizm warunkowości wymiana zdań między rządowymi koalicjantami weszła na nowy poziom. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro po decyzji TSUE mówił o „historycznym błędzie premiera” podczas szczytu w Brukseli z 2020 r., który teraz ten wyrok potwierdza. Premier Morawiecki odparł, że nie dziwi się emocjom ministra Ziobry, bo wyrok dotyczy sfery, która należy do jego kompetencji. Morawiecki podkreślił też, że odrzucenie ponad 700 mld zł byłoby „fundamentalnym błędem” na wielu płaszczyznach. To ma być rdzeń retoryki premiera w kolejnych dniach i tygodniach. – Zgoda na podejście Ziobry oznacza odrzucenie unijnych funduszy. To pułapka i dla Polski, i dla PiS. Nie możemy sobie na to pozwolić. Również politycznie, bo taka blokada to woda na młyn Donalda Tuska. Pieniądze przed wyborami będą płynąć – słyszymy z okolic środowiska premiera Morawieckiego. Co ciekawe, do słów ministra sprawiedliwości odniósł się też prezes PiS Jarosław Kaczyński, który w rozmowie z Polskim Radiem 24 przyznał, że jest zawiedziony tym, że padły publicznie, ale jednocześnie chce nad tym przejść do porządku dziennego. – Troszkę się dziwię Ziobrze – mówił Kaczyński. – Słowa Zbigniewa Ziobry brzmią jak wotum nieufności dla premiera Mateusza Morawieckiego. W normalnej sytuacji po takich słowach powinna być albo dymisja Ziobry, albo odejście premiera Morawieckiego jako premiera, który nie kontroluje swoich ministrów. Zapewne jednak w tej chwili ani do jednego, ani do drugiego nie dojdzie – mówi nam z kolei Adam Traczyk, ekspert ds polityki zagranicznej z GlobalLab.