1 grudnia na granicy Polski z Białorusią przestał obowiązywać stan wyjątkowy. 30 listopada Sejm przyjął ustawę (a prezydent ją podpisał), która umożliwia jednak ministrowi spraw wewnętrznych i administracji przedłużenie ograniczeń w dostępie do granicy.
Czytaj więcej
- Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest napięta. W tej sytuacji naprawdę nie potrzeba trudnych momentów, kiedy to do tego żołnierza stojącego na warcie, stojącego na granicy, ktoś będzie się skradał od strony naszej ojczyzny, bo to jest niebezpieczne - powiedział wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz, komentując kolejne ograniczenia wprowadzone w strefie przygranicznej.
- Natomiast mimo sygnałów, że PiS chce coś robić w porozumieniu, wszystko odbyło się jak zawsze: w ostatniej chwili, z wyrzuceniem poprawek opozycji do kosza. I z takim groźnym precedensem, bo stan wyjątkowy musiał się skończyć, wprowadzono ustawę, która de facto przedłuża ten stan wyjątkowy, mało tego, ministrowi spraw wewnętrznych daje możliwość wprowadzenia stanu wyjątkowego rozporządzeniem - mówił były szef MON.
Od trzech miesięcy było wiadomo, że stan wyjątkowy będzie się musiał skończyć. Dlaczego ustawa pojawia się w ostatniej chwili, dlaczego głosujemy w ostatni wieczór?
- Minister może to robić w nieskończoność, może to robić na obszarze całej granicy, która nie podlega strefie Schengen. Od trzech miesięcy było wiadomo, że stan wyjątkowy będzie się musiał skończyć. Dlaczego ustawa pojawia się w ostatniej chwili, dlaczego głosujemy w ostatni wieczór? - pytał Siemoniak.