PO zamyka kolejny etap wyborów wewnętrznych. W sobotę 23 października członkowie partii w wyborach powszechnych wybrali zarówno przewodniczącego, jak i liderów w 16 regionach i w powiatach. Tusk był jedynym kandydatem i dostał 97,4 proc. głosów – 11 474. Przeciwko niemu głosowały 253 osoby. Dla porównania, w trakcie poprzednich wyborów powszechnych w Platformie, na początku 2020 r. – gdy szefem partii został Borys Budka – wzięło w nich udział nieco ponad 8 tys. osób.
Walka o dwa regiony
„Jesteście wszyscy jedną drużyną, a najważniejsza gra dopiero przed nami. Jeśli uwierzycie w wygraną, Polacy uwierzą w was" – oświadczył po wyborach przewodniczący Tusk. Od lipca tego roku Tusk był pełniącym obowiązki przewodniczącego, teraz obejmuje władzę na pełną kadencję (czyli do 2025 r.). Najwięcej uwagi od kilku tygodni przyciągały jednak wybory w regionach.
Czytaj więcej
Ogłoszono oficjalne wyniki wewnętrznych wyborów w Platformie Obywatelskiej. Przewodniczącym parti...
16 wybranych w sobotę liderów poszczególnych regionów wchodzi jednocześnie w skład zarządu PO. Dwa najczęściej komentowane w ostatnich kilkunastu godzinach wyniki to rezultaty na Dolnym Śląsku i na Pomorzu. W tym pierwszym regionie przegrał popierany m.in. przez Grzegorza Schetynę Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha. Nowym szefem regionu został poseł młodego pokolenia Michał Jaros. Szełemeja poparli też m.in. prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, a także – w jednym z wywiadów – lider PO Donald Tusk.
Jak wynika z naszych rozmów, jednym z celów nowego przewodniczącego w regionie będzie teraz – aż do wyborów parlamentarnych – praca w terenie oraz odbudowa poparcia dla partii poza dużymi miastami na Dolnym Śląsku. Sukces Jarosa interpretowany jest w PO zarówno jako efekt jego intensywnej wewnętrznej kampanii, jak i sygnał ze struktur lokalnych dotyczący niechęci do Grzegorza Schetyny i jego stylu uprawiania polityki w regionie.