Rok 2019 to bój o wszystko w polityce, ale rezultat podwójnej kampanii może skończyć się patem, którego w Polsce jeszcze nie było. – Bardzo poważnie traktujemy scenariusz, w którym wygrywamy wybory do Sejmu, ale ze względu na zjednoczenie opozycji tracimy kontrolę nad Senatem – twierdzi nasz rozmówca, ważny polityk PiS. Do tego szykuje się też opozycja.
Jak wynika z naszych rozmów, z badań i symulacji, którymi dysponują politycy PO, wynika, że ok. 70 proc. mandatów w Senacie jest „do wzięcia" przez kandydatów zjednoczonej opozycji. – Przygotowujemy się na wariant, by rządzić bez Senatu – dodaje nasz rozmówca z PiS. Taki wynik jesiennej kampanii wyborczej (wcześniejsze wybory są niezwykle mało prawdopodobne) mógłby na tyle utrudnić PiS rządzenie po 2019 roku, że kolejne wybory – przed terminem w 2023 – stają się bardzo prawdopodobne.
Zwłaszcza jeśli opozycji udałoby się pokonać najpierw prezydenta Andrzeja Dudę. – Nawet jeśli przegramy, to musimy przegrać na krótko – podsumowuje nasz rozmówca z opozycji. A „porażka na krótko" oznacza konieczność przejęcia kontroli nad Senatem, by PiS nie miało pełnej władzy.
Barwy zjednoczenia
Opozycja pracuje nad wspólnymi listami do Parlamentu Europejskiego, a później do Sejmu, ale nawet ich powstanie nie jest jeszcze gwarancją zwycięstwa i przejęcia władzy. PiS może wygrać z minimalną przewagą i odnaleźć koalicjanta np. w ruchu Kukiz'15. Jednak 100 senatorów wybieranych jest w JOW (jednomandatowych okręgach wyborczych). To sprawia, że jeśli opozycja wystawi tylko jednego kandydata w danym okręgu, to nawet przy relatywnie dobrych notowaniach PiS taka sytuacja może prowadzić do przejęcia Senatu z rąk partii rządzącej. W 2015 r. takiej konsolidacji m.in. ze względu na rozproszenie głosów między PO a Nowoczesną zabrakło. Teraz może być zupełnie inaczej.
Orędownikiem tej strategii jest kilku obecnych senatorów opozycji. – W Senacie mamy 100 okręgów jednomandatowych. Tu po prostu trzeba wystawić jednego kandydata, łatwiej jest się dogadać – mówił w listopadzie 2018 roku były marszałek Sejmu Marek Borowski. Takie porozumienie siłą rzeczy musiałoby objąć też projekt Roberta Biedronia. W tej chwili były prezydent Słupska i jego doradcy deklaruja, że do wyborów do Parlamentu Europejskiego idą samodzielnie. Później jednak inne scenariusze nie są wykluczone, zwłaszcza jeśli Robert Biedroń nie osiągnie wyniku ponad 10 proc. To byłby scenariusz optymalny dla obecnej sejmowej opozycji.