Rada Bezpieczeństwa Białorusi (RBB) jest najważniejszym organem doradczym prezydenta Aleksandra Łukaszenki. W jej skład wchodzą najbardziej zaufani ludzie białoruskiego przywódcy, w tym jego starszy syn Wiktor Łukaszenko. Nic dziwnego więc, że niedawne zatrzymanie wiceprzewodniczącego RBB pułkownika Andrieja Wtiurina stało się prawdziwą sensacją.
W latach 2007–2014 Wtiurin stał na czele najtajniejszej białoruskiej służby specjalnej – Służby Bezpieczeństwa Prezydenta. Rocznie pochłania ona więcej środków z budżetu niż utrzymanie całego białoruskiego rządu. Nieprzypadkowo, gdyż odpowiada za bezpieczeństwo rządzącej od niemal ćwierćwiecza głowy państwa i członków jej rodziny. Lokalne media twierdzą nawet, że na kolanach Wtiurina dorastał najmłodszy syn Łukaszenki Mikołaj, znany jako Kola. Tak bliskie, personalne relacje mogło popsuć więc bardzo wyjątkowe przewinienie.
Komitet Bezpieczeństwa Białorusi (KGB) przerwał milczenie w sobotę, gdy poinformował, że Wtiurin został przyłapany na łapówce w wysokości niemal 150 tys. dol. Miał dostać je od „przedstawiciela rosyjskiej instytucji komercyjnej". W zamian Wtiurin miał lobbować na rzecz interesów tej firmy na terenie Białorusi.
– Nie sądzę, żeby wiceszef RBB miał zajmować się lobbowaniem na rzecz interesów jakichś prywatnych rosyjskich firm. To nie jest ten poziom. Prawdziwe przyczyny mogą być o wiele poważniejsze, ale raczej ich szybko nie poznamy – mówi „Rzeczpospolitej" znany białoruski politolog Paweł Usow.
Popularny rosyjski portal Rosbalt, powołując się na źródła w białoruskich służbach, poinformował kilka dni temu, że Wtiurin przez wiele lat współpracował z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB) i przekazywał jej informacje o sytuacji w Mińsku. Co więcej, białoruskie KGB miało wpaść na trop „antyłukaszenkowskiego spisku" w otoczeniu przywódcy. Sterować wszystkim, rzecz jasna, miał Kreml.