Siedemnastego lipca 2019 roku we Włoszech umarł bóg. Bóg literatury. Czytali go wszyscy, bez względu na poglądy polityczne i wyznanie. Był bez wątpienia ostatnim gigantem, który łączył ludzi, chociaż ich nie oszczędzał. Wytykał Włochom wszystkie błędy i przewinienia. A delikatny za bardzo nie był. Jak Oriana Fallaci walił prawdę między oczy.
Dzisiaj jego książki wznawiane są na potęgę, a telewizja RAI przygotowała specjalnie przed pierwszą rocznicą jego śmierci trzy nowe odcinki „Komisarza Montalbano", którą to postać Andrea Camilleri wykreował. Serial emitowany jest nieprzerwanie od 1999 roku, święcąc triumfy – jeden z odcinków („La giostra degli scambi") odnotował ponad 11-milionową widownię. Nadawany jest w ponad 20 krajach świata, w Wielkiej Brytanii w roku 2016 był jednym z dziesięciu najczęściej oglądanych programów.
Powstał również film na podstawie jednej z historycznych powieści pisarza „La concessione del telefono", o której jego reżyser Roan Johnson mówił: „To powieść o ludzkiej głupocie i tępocie wielkiego państwa, którą mogliby zekranizować bracia Coen, ale nie mieli czasu, więc ja musiałem się tym zająć".
* * *
Camilleri, autor ponad 100 powieści, zmarł w Rzymie w szpitalu Santo Spirito. Miał 93 lata. Był gadułą, opowiadaczem, wręcz nałogowym. Pod koniec życia, kiedy prawie stracił wzrok i swoje powieści dyktował, powiedział: – Co robiłbym, gdybym nie pisał? Siedziałbym na placu i opowiadał, opowiadał...
Camilleri był przez długie lata traktowany we Włoszech jak wyrocznia. Udzielił setek, o ile nie tysięcy, wywiadów, w których nie padały banały. Odwiedzał szkoły, rozmawiał z uczniami. W knajpach jak równy z równym konwersował z kelnerami. Interesowało go dosłownie wszystko. Życie polityczne i społeczne było jego żywiołem, oprócz literatury, rzecz jasna, która – kiedy zaczynał karierę – była ważna, ale chyba nie najważniejsza.