Później Twitter poszedł dalej i ukrył wpisy prezydenta – tym razem dotyczące zamieszek po zabiciu George'a Floyda. W miejscu, gdzie wyświetlane są treści tweetów, pojawił się komunikat, że treść naruszała zasady serwisu, m.in. zakaz wzywania do przemocy. Ponieważ jednak wpisy głowy państwa mają istotne znaczenie dla życia publicznego, po zapoznaniu się z ostrzeżeniem można je przeczytać.
Tego dla Trumpa było za wiele i podpisał dekret uderzający potencjalnie we wszystkie media społecznościowe. Wezwał w nim Federalną Komisję Łączności do zmiany przepisów, które zwalniały platformy społecznościowe z odpowiedzialności za to, co zamieszczają na nich użytkownicy. To otwarłoby drogę do skarg na sposób moderowania treści. Eksperci od wolności słowa orzekli jednak, że decyzja prezydenta może być pogwałceniem pierwszej poprawki do konstytucji, która gwarantuje wolność słowa.