Bardzo żałuję, że nie nagrywałem rozmów z nim. Mówił spokojnie, w sposób wyważony, nieledwie bez emocji. Próbowałem go namówić, by pisał swoje wspomnienia do „Rzeczy o Historii". Zabrał się do pracy z entuzjazmem, ale szybko okazało się, że jest za późno. Nie miał sił i motywacji. Na dodatek przygniotła go śmierć ukochanej żony, nad którą opieka była sensem jego ostatnich lat. Pognębiła go jego własna choroba, a najbardziej chyba starość, z którą walczył przecież tak dzielnie.
W dzień śmierci miał skończone 90 lat. Od dawna na nią spokojnie czekał, ale spierał się z nią również skutecznie. Łatwo nie chciał się dać. Przyszła w końcu w szczególnym czasie, w jakim wszyscy żyjemy.
Kilka dni temu sięgnąłem po tom jego korespondencji z Jerzym Giedroyciem z lat 1957–1985 (NCK, Stowarzyszenie Instytut Literacki Kultura 2014). To uderzająca lektura. O zdolnościach epistolarnych Giedroycia wiemy niemal wszystko. Ale mało kto znał korespondencję Zdzisława Najdera. Jakaż lapidarność! Jakież trzeźwe oceny rzeczywistości. Co ciekawe, Najder nie sili się na wielkie diagnozy o świecie czy komunizmie. Prowadzi spokojną i rzeczową rozmowę o lekturach, twórcach, z którymi ma do czynienia, wspólnych znajomych. W latach 50. i później studiował i pracował naukowo na angielskich i amerykańskich uczelniach. To dawało mu dostęp do niemal wszystkich ważnych przedstawicieli intelektualnej Polonii.
Na drugą połowę lat 50. datuje się też początek współpracy z paryską „Kulturą" i osobiście z jej redaktorem. Ta relacja z Giedroyciem, początkowo dość z jego strony nieśmiała, potem intensywna, trwała do połowy lat 80. Wtedy to Zdzisław Najder, już dyrektor Radia Wolna Europa, ze współpracownika stał się dla Jerzego Giedroycia konkurentem. Nie bardzo podobało się to redaktorowi „Kultury", więc relacje stawały się powoli chłodne, potem całkiem osłabły, bo o ile Giedroyc był w swoim Maisons-Laffitte jedynowładcą, o tyle Najder musiał podporządkowywać się linii wytyczonej dla RWE przez Amerykanów. Nie zawsze była to ścieżka Giedroycia, co wychodzi na marginesach korespondencji z lat 1983–1985.
Inna rzecz fascynuje. Skala współpracy i zaangażowania Jerzego Giedroycia w polski ruch dysydencki, zwłaszcza po zimie 1975/1976, kiedy Zdzisław Najder zakłada Polskie Porozumienie Niepodległościowe, pierwszą organizację/ruch/środowisko otwarcie postulujące narodową niepodległość i wyrwanie się spod politycznych skrzydeł Związku Sowieckiego. Giedroyc natychmiast angażuje się w zbiórkę pieniędzy, publikację materiałów autorstwa PPN, wsparcie w środowiskach emigracyjnych. Aż dziwi, jak duża część korespondencji między Najderem i Giedroyciem z tamtych lat dotyczy wsparcia materialnego dla PPN.