W tym roku korzystamy z tego, co wiosną było wyłączone. – Taki pomysł na lato przyszedł mi do głowy, gdy kilka lat temu stałem przed bramą Uniwersytetu Warszawskiego przy Krakowskim Przedmieściu i turysta zaczepił mnie pytaniem: jak dojść do Zamku Królewskiego? – wspomina Filip, pracownik firmy farmaceutycznej, który w formie staycation spędził już trzy urlopy. – Wskazałem drogę. To jednak nie był koniec naszej rozmowy. Mężczyzna zaczął mnie dopytywać o zamek, jego historię, organizowane tam koncerty, wystawy, o to, kiedy stał się zabytkiem. Im dłużej trwała rozmowa, tym większe było poczucie mojej ignorancji. Wyjąłem telefon, zacząłem szukać informacji w internecie. Miałem poczucie, że coś jest nie tak, bo chodzi przecież o budynek znany w skali całego kraju, obok którego przechodzę przynajmniej dwa razy w tygodniu, a mieszkam trzy kilometry dalej. Odrobiłem spóźnioną lekcję. Poszedłem, zobaczyłem, posłuchałem, dotknąłem, dowiedziałem się więcej, a gdy już to zrobiłem, doszedłem do wniosku, że dobrze to na mnie działa. Było to uczucie relaksu połączone z satysfakcją – wspomina 34-latek z Warszawy. Jego znajomi oraz osoby z dalszej rodziny podejrzewali, że taki wybór może być spowodowany jego kłopotami finansowymi. Tymczasem była to chęć spróbowania czegoś nowego. – Uznałem, że odległość tysiąca kilometrów od domu nie da mi więcej szczęścia, radości i upragnionego relaksu. Do tego trzeba dojrzeć – podkreśla Filip oraz zaznacza, że urlop w domu też nie jest darmowy. Jak obliczył, w czasie wakacji w domu wydawał ok. 15–20 proc. więcej niż w czasie typowego tygodnia w pracy.
Turyści we własnym mieście
Staycation w praktyce to korzystanie z oferty gastronomiczno-rozrywkowej w okolicy, w której mieszkamy. Gotujemy sami, jeśli to sprawia nam przyjemność, i traktujemy to jako dodatkową atrakcję, a nie jako konieczność. W pozostałych przypadkach wychodzimy do restauracji albo zamawiamy jedzenie z dostawą do domu. Korzystamy z kręgielni, kina, teatru, odwiedzamy lodziarnię, idziemy na koncert zespołu, który przyjechał do naszego miasta albo zwiedzamy okoliczne zabytki. Emocjonujemy się tym, że bierzemy udział w grze miejskiej. Funkcjonujemy trochę jak turyści we własnym mieście.
Wszystkie wymienione aktywności wydają się realizacją przesłania zawartego w słowach poety i bajkopisarza Stanisława Jachowicza: „Cudze chwalicie, swego nie znacie. Sami nie wiecie, co posiadacie". W staycation chodzi jednak nie tylko o to, aby odkryć i docenić, jakie walory turystyczne albo rozrywkowe ma najbliższa okolica. To zachęta do innego spojrzenia na nasze codzienne potrzeby i nasz dom. Pomysł na taki model spędzania urlopu wziął się z obserwacji, że w mieszkaniach i domach spędzamy niewiele czasu. Trzeba pamiętać, że było to długo przed pandemią koronawirusa, akcją „Zostań w domu" i przejściem w tryb pracy zdalnej w zaaranżowanych domowych biurach. „Korzystajcie z tego, co macie" – przekonywali zwolennicy staycation, argumentując, że kupujemy meble, które nam się podobają, dbamy o wystrój ścian odpowiadający naszym upodobaniom, wreszcie wstawiamy do sypialni wygodne łóżko, a potem używamy tego wszystkiego w pośpiechu, narzekając, że brakuje nam czasu nawet na spokojny sen. Wakacje w domu miały to zmienić i z jednej strony pokazać, jak dobre rzeczy nas otaczają na co dzień, a z drugiej nauczyć nas z tego korzystać.
Można powiedzieć, że ten trend wziął się z tego, że wiele osób swój dom traktowało jak hotel, wracając do niego tylko na kilka godzin snu. Paradoksalnie stanowi on także zachętę, aby nasz dom faktycznie był dla nas jak hotel, ale w innym znaczeniu: jako miejsce wygodne, przyjazne, dopasowane do naszych potrzeb, gdzie chce się przebywać, bo można odpocząć. Dlatego w wakacje tego typu wpisuje się często zamówienie usługi sprzątania, tak aby urlopu nie spędzać z odkurzaczem.
Wycieczki ornitologiczne na wakacjach
Wakacje bez dalekich wyjazdów mogą być efektywne i dawać odpoczynek. Spełnione muszą być jednak pewne warunki – podkreśla doktor Sławomir Murawiec, rzecznik Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. – Łatwo to zrozumieć, jeśli uświadomimy sobie, że o dobrym, jakościowym odpoczynku mówimy, gdy uda nam się oderwać od codziennych zajęć. Odpoczynek oznacza wtedy komfort niemyślenia o bieżących problemach. Odłożenia na bok wszystkiego tego, co pochłania nas na co dzień, czyli zwykłych obowiązków. Dlatego nasze częste skojarzenie z udanym urlopem to wyrwanie się z miejsc i okoliczności, do których jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni. Odrywamy się jednak do tego stopnia, że przestajemy też odkrywać inne, nowe – dodaje.
Badacze fenomenu udanego wypoczynku, analizując, co sprawia, że dany urlop przyniósł relaks i można go uznać za udany wypoczynek, przekonują, że sekret tkwi w nietypowych przeżyciach. Jednak fakt, że powinny być nietypowe, nie oznacza, że muszą rozgrywać się daleko od domu, w egzotycznej scenerii. – Zwróćmy uwagę, że nie pamiętamy rutynowych dni pracy. W naszej pamięci zostają wycieczki, wyprawy, nowe krajobrazy, restauracje, przygody. Te wszystkie atrakcje opisać można jako coś, co stanowi nowy bodziec dla naszych umysłów. Idąc tym tropem, jeśli będziemy odpoczywać tak, aby osiągnąć taki właśnie efekt we własnej okolicy, to wakacje spełnią swoje zadanie – przekonuje doktor Murawiec.