Reklama

Staycation – sposób na wakacje. Turyści we własnym mieście

Tegoroczny sezon urlopowy może zdominować forma wypoczynku określana mianem „staycation" albo „holistay". To wakacje bez dalekich wyjazdów, często z noclegami we własnym domu, upływające na odkrywaniu najbliższej okolicy.

Publikacja: 12.06.2020 18:00

Na Zachodzie popularne stają się kąpiele leśne, znane pod japońską nazwą shinrin-yoku. Ten specyficz

Na Zachodzie popularne stają się kąpiele leśne, znane pod japońską nazwą shinrin-yoku. Ten specyficzny sposób kontaktu z lasem polega na jego uważnej obserwacji, odbieraniu go różnymi zmysłami, szukaniu w lesie miejsc, w których dobrze się czujemy, może mieć korzystny wpływ na zdrowie psychiczne

Foto: Getty Images, David Trood

Staycation" (z ang. stay – zostać, vacation – urlop) to nie jest nowy pomysł. Samo określenie pojawiło się na początku lat 20. XX wieku w brytyjskiej prasie i zostało wykorzystane do opisu zaskakującego wówczas zachowania Brytyjczyków, którzy coraz rzadziej pokonywali setki kilometrów w drodze na urlop, a coraz chętniej spędzali wakacje we własnych domach i ogródkach. Zjawisko to tłumaczono wtedy między innymi pogorszeniem koniunktury w światowej gospodarce, przekładającym się na mniejsze możliwości finansowe ludzi. Termin staycation stawał się coraz popularniejszy, do tego stopnia, że w kolejnych latach trafił nawet do słowników.

Przez wiele lat taki pomysł na lato traktowany był raczej jako ciekawostka, dodatkowa opcja, a przede wszystkim zachowanie dalekie od standardu – bo ten wskazuje, że na urlop trzeba wyjechać. I to raczej dalej niż bliżej, bo przecież wakacje są raz w roku.

Nie wybór, ale konieczność

W tym roku wypoczynek w stylu „holistay" (z ang. holiday – wakacje, stay – zostać) może być koniecznością. Przyczyny są nie tylko ekonomiczne, choć przyglądając się wielu domowym budżetom, łatwo dojść do wniosku, że o egzotyczne wycieczki czy wielodniowe pobyty w hotelach zdecydowanie łatwiej było w poprzednich latach. Dochodzi do tego aspekt epidemiologiczny. Każda dalsza podróż, zwłaszcza do innego kraju, niesie ze sobą dodatkowe ryzyko zakażenia różnymi infekcjami, z koronawirusem na czele. Choć specjaliści medycyny podróży na niebezpieczeństwa związane z wycieczkami do egzotycznych zakątków świata zwracają uwagę od lat, w tym roku ich głos będzie szczególnie brany pod uwagę w czasie planowania urlopu. Decydujące może być też zwykłe odzwyczajenie się od dalekich podróży. Ostatnich kilkanaście tygodni, w czasie których podróżowanie za granicę było albo niemożliwe, albo bardzo utrudnione, sprawiło, że zaczęliśmy dostrzegać alternatywne sposoby spędzania wolnego czasu.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego staycation może okazać się turystycznym przebojem tegorocznego sezonu urlopowego. To chęć nadrobienia zaległości z tygodni, kiedy zamknięte były kina, teatry, siłownie, baseny, a nawet przez krótki czas bulwary, lasy i parki. Niedawna niedostępność tych miejsc może sprawić, że teraz korzystanie z nich będzie wydawało się szczególnie atrakcyjne. Idea wypoczynku typu holistay opiera się właśnie na tym, że cieszymy się np. odwiedzeniem restauracji, w której nigdy nie byliśmy, choć mijamy ją codziennie w drodze do pracy. Albo korzystamy z boiska piłkarskiego w sąsiedniej dzielnicy lub plażujemy na kąpielisku, które działa kilka kilometrów od naszego miasta.

Reklama
Reklama

W tym roku korzystamy z tego, co wiosną było wyłączone. – Taki pomysł na lato przyszedł mi do głowy, gdy kilka lat temu stałem przed bramą Uniwersytetu Warszawskiego przy Krakowskim Przedmieściu i turysta zaczepił mnie pytaniem: jak dojść do Zamku Królewskiego? – wspomina Filip, pracownik firmy farmaceutycznej, który w formie staycation spędził już trzy urlopy. – Wskazałem drogę. To jednak nie był koniec naszej rozmowy. Mężczyzna zaczął mnie dopytywać o zamek, jego historię, organizowane tam koncerty, wystawy, o to, kiedy stał się zabytkiem. Im dłużej trwała rozmowa, tym większe było poczucie mojej ignorancji. Wyjąłem telefon, zacząłem szukać informacji w internecie. Miałem poczucie, że coś jest nie tak, bo chodzi przecież o budynek znany w skali całego kraju, obok którego przechodzę przynajmniej dwa razy w tygodniu, a mieszkam trzy kilometry dalej. Odrobiłem spóźnioną lekcję. Poszedłem, zobaczyłem, posłuchałem, dotknąłem, dowiedziałem się więcej, a gdy już to zrobiłem, doszedłem do wniosku, że dobrze to na mnie działa. Było to uczucie relaksu połączone z satysfakcją – wspomina 34-latek z Warszawy. Jego znajomi oraz osoby z dalszej rodziny podejrzewali, że taki wybór może być spowodowany jego kłopotami finansowymi. Tymczasem była to chęć spróbowania czegoś nowego. – Uznałem, że odległość tysiąca kilometrów od domu nie da mi więcej szczęścia, radości i upragnionego relaksu. Do tego trzeba dojrzeć – podkreśla Filip oraz zaznacza, że urlop w domu też nie jest darmowy. Jak obliczył, w czasie wakacji w domu wydawał ok. 15–20 proc. więcej niż w czasie typowego tygodnia w pracy.

Turyści we własnym mieście

Staycation w praktyce to korzystanie z oferty gastronomiczno-rozrywkowej w okolicy, w której mieszkamy. Gotujemy sami, jeśli to sprawia nam przyjemność, i traktujemy to jako dodatkową atrakcję, a nie jako konieczność. W pozostałych przypadkach wychodzimy do restauracji albo zamawiamy jedzenie z dostawą do domu. Korzystamy z kręgielni, kina, teatru, odwiedzamy lodziarnię, idziemy na koncert zespołu, który przyjechał do naszego miasta albo zwiedzamy okoliczne zabytki. Emocjonujemy się tym, że bierzemy udział w grze miejskiej. Funkcjonujemy trochę jak turyści we własnym mieście.

Wszystkie wymienione aktywności wydają się realizacją przesłania zawartego w słowach poety i bajkopisarza Stanisława Jachowicza: „Cudze chwalicie, swego nie znacie. Sami nie wiecie, co posiadacie". W staycation chodzi jednak nie tylko o to, aby odkryć i docenić, jakie walory turystyczne albo rozrywkowe ma najbliższa okolica. To zachęta do innego spojrzenia na nasze codzienne potrzeby i nasz dom. Pomysł na taki model spędzania urlopu wziął się z obserwacji, że w mieszkaniach i domach spędzamy niewiele czasu. Trzeba pamiętać, że było to długo przed pandemią koronawirusa, akcją „Zostań w domu" i przejściem w tryb pracy zdalnej w zaaranżowanych domowych biurach. „Korzystajcie z tego, co macie" – przekonywali zwolennicy staycation, argumentując, że kupujemy meble, które nam się podobają, dbamy o wystrój ścian odpowiadający naszym upodobaniom, wreszcie wstawiamy do sypialni wygodne łóżko, a potem używamy tego wszystkiego w pośpiechu, narzekając, że brakuje nam czasu nawet na spokojny sen. Wakacje w domu miały to zmienić i z jednej strony pokazać, jak dobre rzeczy nas otaczają na co dzień, a z drugiej nauczyć nas z tego korzystać.

Można powiedzieć, że ten trend wziął się z tego, że wiele osób swój dom traktowało jak hotel, wracając do niego tylko na kilka godzin snu. Paradoksalnie stanowi on także zachętę, aby nasz dom faktycznie był dla nas jak hotel, ale w innym znaczeniu: jako miejsce wygodne, przyjazne, dopasowane do naszych potrzeb, gdzie chce się przebywać, bo można odpocząć. Dlatego w wakacje tego typu wpisuje się często zamówienie usługi sprzątania, tak aby urlopu nie spędzać z odkurzaczem.

Wycieczki ornitologiczne na wakacjach

Wakacje bez dalekich wyjazdów mogą być efektywne i dawać odpoczynek. Spełnione muszą być jednak pewne warunki – podkreśla doktor Sławomir Murawiec, rzecznik Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. – Łatwo to zrozumieć, jeśli uświadomimy sobie, że o dobrym, jakościowym odpoczynku mówimy, gdy uda nam się oderwać od codziennych zajęć. Odpoczynek oznacza wtedy komfort niemyślenia o bieżących problemach. Odłożenia na bok wszystkiego tego, co pochłania nas na co dzień, czyli zwykłych obowiązków. Dlatego nasze częste skojarzenie z udanym urlopem to wyrwanie się z miejsc i okoliczności, do których jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni. Odrywamy się jednak do tego stopnia, że przestajemy też odkrywać inne, nowe – dodaje.

Badacze fenomenu udanego wypoczynku, analizując, co sprawia, że dany urlop przyniósł relaks i można go uznać za udany wypoczynek, przekonują, że sekret tkwi w nietypowych przeżyciach. Jednak fakt, że powinny być nietypowe, nie oznacza, że muszą rozgrywać się daleko od domu, w egzotycznej scenerii. – Zwróćmy uwagę, że nie pamiętamy rutynowych dni pracy. W naszej pamięci zostają wycieczki, wyprawy, nowe krajobrazy, restauracje, przygody. Te wszystkie atrakcje opisać można jako coś, co stanowi nowy bodziec dla naszych umysłów. Idąc tym tropem, jeśli będziemy odpoczywać tak, aby osiągnąć taki właśnie efekt we własnej okolicy, to wakacje spełnią swoje zadanie – przekonuje doktor Murawiec.

Reklama
Reklama

Według lekarzy najważniejszy warunek udanego urlopu stanowi świadome postanowienie o przerwaniu wszystkich codziennych obowiązków i przeniesienie się w nową, wakacyjną rzeczywistość. Jest ona niezależna od miejsca na mapie i odległości od domu. – Chodzi nie o to, gdzie jest nasze ciało, ale o to, co pojawia się w naszej głowie. Żeby nie myśleć o tym, co zawsze, nie zajmować się automatycznie dawnymi problemami, tylko żeby skoncentrować się na nowych tematach – zauważa lekarz. Sam zna ludzi, którzy z powodzeniem zrealizowali ten model, choćby tak, że zaczęli odkrywać historie miejsc, które sądzili, że dobrze znają, ale okazało się, że wcale tak nie jest.

Można też odkrywać przyrodę, obserwować ptaki. Ta ostatnia aktywność ma nawet już swoją nazwę: ornitoterapia. Podglądanie ptaków to rozwiązanie bardzo dobre, bo łączy ze sobą to, co służy naszemu mózgowi, z tym, co służy ciału. Ten pierwszy potrzebuje przełączenia na inne rodzaje aktywności, z kolei na ciało świetnie wpływa ruch. Badań opisujących zależności pomiędzy dobrym samopoczuciem a uczestnictwem w wycieczkach ornitologicznych są już dziesiątki. – Obserwacja ptaków i ich życia może dawać uspokajającą świadomość rytmu życia przyrody pomimo doświadczanych przez nas stresów w czasie epidemii – przekonuje doktor Murawiec. – Chodzi o to, aby robić coś nowego, patrzeć na miejsca, w których jesteśmy, w nowym świetle – przekonuje.

Definicja turysty

Badacze zjawiska skutecznego odpoczynku przekonują, że chodzi o pewien konkretny stan umysłu, który teoretyczne łatwiej osiągnąć, gdy wyjeżdżamy do egzotycznego kraju. Wymusza to na nas – choćby przez konieczność pakowania się, przygotowywania, nierzadko zaszczepienia się przed wyjazdem, podróży, aklimatyzacji w nowym miejscu – zupełne oderwanie się od codziennej rzeczywistości. W sytuacji, gdy wyjeżdżamy bliżej, zadanie może być trudniejsze. To my sami musimy być czujni i podejmować świadome decyzje, że wchodzimy w nowy tryb i rozpoczynamy odpoczynek. Model urlopu staycation ma już nawet swoje odmiany. Jedna z nich to „nearcation" (z ang. near – w pobliżu, recreation – rekreacja), czyli wakacje, w czasie których wyjeżdża się niedaleko miejsca zamieszkania, zwykle w granicach do stu kilometrów, raczej na krótki czas – z jednym, dwoma noclegami. Takie rozwiązanie z jednej strony ułatwia wejście w nowy, urlopowy styl życia, ponieważ na dłużej niż kilka godzin zmieniamy otoczenie. Z drugiej strony spełniony jest warunek poznawania niedalekiej okolicy.

Formuła nearcation jest zgodna z rekomendacją Polskiej Organizacji Turystycznej, która podkreśla, że jej celem jest promocja turystyki, a według aktualnej metodologii turystą nazywamy osobę, która nocuje w hotelu, hostelu, gospodarstwie agroturystycznym albo innym obiekcie. – Nasza organizacja chce, aby podróżowanie stało się hobby jak największej liczby Polaków. Dlatego promujemy poprzez nasze akcje zarówno wyjazdy dłuższe, jak i te trwające dwa, trzy dni. Czas pandemii to moment, kiedy możemy bliżej poznać naszą okolicę – podkreśla prezes Polskiej Organizacji Turystycznej (POT) Robert Andrzejczyk.

W odpowiedzi na pytania dotyczące zjawisk staycation oraz nearcation POT podpowiada, że gotowe pomysły na krótki wyjazd do miejsc czekających na odkrycie można znaleźć na stronie internetowej organizowanej przez nią akcji Turystyczne Mistrzostwa Blogerów. Sugeruje też, że dobrymi miejscami do noclegu niedaleko domu mogą być laureaci certyfikatów Polskiej Organizacji Turystycznej przyznawanych w ramach konkursu „Na wsi najlepiej". Na początku czerwca rozpoczął się stworzony w odpowiedzi m.in. na epidemię koronawirusa program „Odpoczywaj w Polsce". Gromadzi on inspiracje turystyczne, wśród nich znajdują się inne nagradzane przez POT oferty noclegowe, obiekty turystyczne czy propozycje kulinarne.

Większa egzotyka niż Malediwy

W tym roku będziemy tak wypoczywać: robimy sobie przerwę od miasta i wynajmujemy mały domek na trzy dni, niecałe 60 km od miejsca naszego zamieszkania. Byliśmy tam już raz, teraz jeszcze lepiej poznamy okolicę – planuje Ewa, stylistka fryzur. – Można zawsze łatwo wrócić do domu, nie ma nerwów i stresu, że trzeba wszystko poznawać, bo znaleźliśmy się nagle w innym świecie, którym rządzą inne zasady. To nie jest pomysł na urlop już na zawsze. Skoro w tym roku wakacje będą takie, to za rok, gdy sytuacja uspokoi się i będzie lepiej pod względem finansów, pojedziemy na wakacje z rozmachem do Tajlandii albo na Cypr. Czuję potrzebę, żeby odbić to sobie, gdy będzie już taka możliwość i będzie w pełni bezpiecznie – podkreśla.

Reklama
Reklama

Zwolennicy nearcation podkreślają, że to forma odpoczynku, która w centrum stawia przeżycia i nowe doświadczenia. Przełom maja i czerwca tego roku przyniósł też większą popularność wyjazdów z miasta po to, aby dla własnych potrzeb zbierać owoce w sadach. To odpowiedź m.in. na brak chętnych do pracy na plantacjach truskawek wywołany epidemią koronawirusa i dodatkowymi obostrzeniami, przez które do naszego kraju przyjeżdża dużo mniej niż w poprzednich latach pracowników zza wschodniej granicy.

Plantatorzy i sadownicy kuszą mieszkańców miast cenami owoców. Część własnoręcznie zebranych truskawek można dostać za darmo albo kupić za kilka złotych, czyli w cenie nawet czterokrotnie mniejszej niż te, które znaleźć można na miejskich targowiskach i straganach. Można to połączyć z krótkim pobytem w gospodarstwie agroturystycznym działającym w okolicy plantacji. Do wspólnej pracy zapraszają sadownicy między innymi z okolic Warki na Mazowszu oraz z gminy Sosnowica na Lubelszczyźnie. – Tu chodzi o przeżycie, które jest nie do kupienia. Żeby poczuć, jak smakują nie tylko truskawki, ale też wszystkie czynności związane ze zbiorem: schylanie się, wypatrywanie owoców, ostrożność, żeby nie uszkodzić sadzonek – podkreśla Krzysztof, właściciel własnej firmy z Warszawy. – Zależało mi, żeby doświadczyły tego moje dzieci, które wychowują się w mieście i na wsi bywają rzadko. Dla nich wieś oddalona o 70 km od naszego domu to pewnie większa egzotyka niż Malediwy. Choć dla mojej żony, która musiała zbierać truskawki w dzieciństwie i ma z tym niemiłe wspomnienia, to już atrakcją nie jest – kończy.

Może polska nazwa?

Rozważając to, czy skorzystamy z wypoczynku w formie staycation albo nearcation, powinniśmy – zdaniem lekarzy i badaczy efektywnego odpoczynku – pamiętać, że wciąż znajdujemy się w nietypowej sytuacji pandemii, która oddziałuje na poziom naszego zmęczenia. – Zastanówmy się, czy w ostatnich tygodniach spotkały nas dodatkowe nieprzyjemne wydarzenia. Spróbujmy ocenić, czy musieliśmy włożyć dużo wysiłku w to, aby poradzić sobie i odnaleźć się w nowych warunkach. W tym kontekście wyjazdy bliższe, wymagające mimo wszystko mniejszego wysiłku organizacyjnego, mogą ułatwić nam odpoczynek. Zbyt duży nadmiar bodźców i wyzwań dla umysłu, który i tak jest już zmęczony pandemią, może być trudny i dodatkowo wyczerpujący – uważa doktor Sławomir Murawiec.

Psychiatrzy coraz częściej mówią o dobroczynnym wpływie na nasze zdrowie kontaktu z przyrodą. Chodzi na przykład o kąpiele leśne, znane pod japońską nazwą shinrin-yoku. Ten specyficzny sposób kontaktu z lasem, polegający na jego uważnej obserwacji, odbieraniu go różnymi zmysłami, szukaniu w lesie miejsc, w których dobrze się czujemy, może mieć korzystny wpływ na zdrowie psychiczne. – Może to poprawiać nastrój, pomagać ustąpić lękom czy poprawiać pamięć. Podobnie jak ornitoterapia. Takie działania wywołują skojarzenia związane z wolnością, swobodą, nieskrępowanym życiem. To może być dla nas szczególnie korzystne właśnie teraz, w dobie wciąż licznych ograniczeń i restrykcji – przekonuje doktor Murawiec.

Lekarze podkreślają, że istotniejsze od tego, gdzie wypoczywamy, jest to, jakie mamy nastawienie. Jeżeli kogoś przytłaczają problemy i taka osoba wyjedzie gdzieś daleko, ale będzie martwić się o sytuację w pracy, to wyjazd może nie mieć sensu, bo dodatkowo pogorszy samopoczucie. Taka osoba może czuć, że jest daleko i straciła kontrolę nad tym, co się dzieje. – Istotniejsze od liczby kilometrów, które pokonujemy, jest otwarcie głowy na nowe doznania. To pozwala zobaczyć własne problemy w nowej perspektywie. Leczenie przez wyjazd znane jest od dawna. Słyszeliśmy o wyjazdach „do wód", do sanatoriów. To ma znaczenie rozwojowe dla psychiki – zapewnia lekarz. Jeżeli wakacje typu staycation faktycznie staną się w tym roku popularne, może warto zastanowić się nad polskim odpowiednikiem tego angielskiego słowa? Termin zostawacje to jedyny pomysł, jaki przychodzi mi do głowy. Poszukiwanie innych może być pomysłem na czas urlopu. 

Reklama
Reklama

Autor jest dziennikarzem stacji radiowej RMF FM. W 2018 r. zdobył nagrodę Zdrowe Pióro oraz pierwsze miejsce w konkursie Dziennikarz Medyczny Roku

Plus Minus
„Brat”: Bez znieczulenia
Plus Minus
„Twoja stara w stringach”: Niegrzeczne karteczki
Plus Minus
„Sygnaliści”: Nieoczekiwana zmiana zdania
Plus Minus
„Ta dziewczyna”: Kwestia perspektywy
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Hanna Greń: Fascynujące eksperymenty
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama