Pisanie zaczęło się u mnie od fascynacji tym, co stworzył ktoś inny i potrzebą wywołania podobnych emocji. Winowajców było dwóch: Stephen King i Stieg Larsson.
Ten pierwszy zachwycił mnie książką „Dallas '63", w której próbuje odpowiedzieć na pytanie: co by było, gdyby ktoś cofnął się w przeszłość i spróbował zapobiec zabójstwu Johna F. Kennedy'ego. Rzecz jednak w większej mierze dotyczy relacji międzyludzkich niż wątków fantastycznych – dzięki czemu zyskuje dość intymny wymiar.
W przypadku Larssona od razu wiadomo, co mnie pochłonęło, bo przed śmiercią zdążył napisać tylko trzy książki – ale za to jakie! Trylogia „Millennium" to powieści z idealną równowagą, rozłożoną między sfery dotyczące życia osobistego bohaterów, spraw społecznych i kwestii fabularnych.
Staram się sięgać po wszystkie gatunki – podobnie jest z serialami. Ze świeżynek polecam „W głębi lasu". Stoi na wysokim poziomie pod każdym względem – warto pamiętać, jak dobrze ze scenariuszami poradzili sobie Agata Malesińska i Wojtek Miłoszewski! Właściwie na bazie książki Harlana Cobena stworzyli zupełnie nowe dzieło, idealnie osadzone w naszych polskich realiach, jednocześnie przystępne dla zagranicznego widza. Ja w każdym razie połknąłem całą produkcję niemal naraz – co jest chyba normą, bo jak mówi mi moja aplikacja, seriale pochłonęły osiem miesięcy i trzynaście dni z mojego życia. Niedawno skończyłem oglądać trzeci sezon „Ozark" i polecam go z czystym sercem – klimat tej opowieści i budowanie napięcia są niesamowite. Szybko też uporałem się z dwiema produkcjami, które przeszły u nas niezauważenie – ekranizacją książki „Normalni ludzie" Sally Rooney od BBC i Hulu, oraz serialem „Manhunt: Deadly Games", traktującym o zamachu podczas igrzysk olimpijskich w Atlancie.
Czekam też na nowy sezon „Better Call Saul", bo to w moim odczuciu w tej chwili najlepszy serial, jaki możemy oglądać. Podobnie sprawa ma się z „Peaky Blinders", a serialem wszech czasów jest dla mnie „Leftovers" od Damona Lindelofa.