Rodzina krajów cywilizowanych, jak kiedyś nazywaliśmy się w prawie międzynarodowym, uznawała do tej pory jego legitymizację. Wiadomo było, że wybory były fałszowane, że parlament był nieprawdziwy, że opozycja i krytycy poddawani byli represjom, nawet przyznawano, że „Łukaszenko jest ostatnim dyktatorem w Europie", ale stosunki z Białorusią były zawsze wypadkową stosunków z Rosją, a jeśli można Putinowi na tyle pozwalać, to czemu nie jego koledze z Mińska. Teraz jednak ludność, obywatele, społeczeństwo obywatelskie, czy jak nazwiemy te setki tysięcy miłych ludzi, masowo zaprotestowali przeciwko fałszowaniu wyborów prezydenckich i domagają się, jak to się w Polsce mówiło 40 lat temu, „podmiotowości". Unia Europejska i Stany Zjednoczone mają doskonałą okazję, by zadziałać, ale został im tylko tydzień.