Urodzony w Warszawie, w roku 1894, w średniozamożnej, kulturalnie całkiem spolonizowanej rodzinie żydowskiej Mieczysław Grützhändler rozpoczął jeszcze przed pierwszą wojną studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Moskiewskiego. Przerwał je po dwu latach, wracając z powodu wypadków wojennych do Warszawy. W chwili jego powrotu nie było na UW prawa, wybrał więc historię. Już jako M. Grycendler słuchał wykładów Marcelego Handelsmana, Kazimierza Tymienieckiego, Władysława Tatarkiewicza. Jesienią 1915 roku wygłosił pierwszy referat na zebraniu Koła Historyków Studentów UW. Po roku był sekretarzem koła. Prócz kolejnych odczytów zorganizował też bibliotekę liczącą 779 tomów i czytelnię akademicką.
W 1916 roku wszedł do redakcji pisma polonistów „Pro Arte et Studio" – obok Leszka Serafinowicza i Juliana Tuwima. Przejął ster redakcji i sam ogłaszał drobne noty w dziale Varia. Ściągnął nowych współpracowników: Jarosława Iwaszkiewicza, Antoniego Słonimskiego („Dałem mu wiersz, ale na uwagę, że pismo nie płaci honorariów, poprosiłem, żeby wiersz oddał, bo za darmo nie drukuję. Popatrzył na mnie z pogardą, żalem i bólem, mówiąc nie bez obrzydzenia: Dobrze, zapłacimy panu"), Kazimierza Wierzyńskiego, Wilama Horzycę.
W styczniu 1920 ukazał się „Skamander". Redakcja formalnie liczyła 12 osób, ale mieściła się w lokalu prywatnym M.G. – teraz już Mieczysława Grydzewskiego – na Złotej 8. W roku 1922 stał się już jedynym redaktorem i wydawcą miesięcznika. Rok wcześniej uzyskał na seminarium Marcelego Handelsmana tytuł doktora filozofii za rozprawę o stosunkach polsko-francuskich w czasie panowania Stanisława Augusta.
W styczniu 1924 roku ukazał się tygodnik „Wiadomości Literackie". Na pierwszej stronie znalazł się wywiad Grydzewskiego ze Stefanem Żeromskim. W „Wiadomościach" publikowali wszyscy ważni autorzy dwudziestolecia. Ostatni numer miał datę 3 września 1939. Następnego, z reportażami Ksawerego Pruszyńskiego i Melchiora Wańkowicza z pierwszych dni wojny, nie zdążono już wydrukować.
28 września Grydzewski znalazł się w Paryżu, gdzie opiekował się nim Lechoń. Dzieje życia redaktora i jego kolejnych przedsięwzięć omawia rzeczowo w długim wstępie Mirosław A. Supruniuk. Przy ogromnej znajomości tematu popełnia za cytowanym przez siebie Janem Winczakiewiczem błąd, przypisując autorstwo ogłoszonego w 1934 r. w „Wiadomościach" reportażu „Dzień rekruta" Adolfowi Rudnickiemu. Rudnicki ogłosił w roku 1933 tom prozy „Żołnierze", który być może nie zachwycił generalicji, ale nie miał w sobie nic rewoltującego. Natomiast autorem wstrząsającego opisu zupactwa, po którym sam marszałek Piłsudski wyraził „żal, że inteligent polski tak źle się czuje w wojsku polskim", był Zbigniew Uniłowski. „Dzień rekruta" w latach 50. wydawał się przejmującym opisem armii Rokossowskiego. Być może i dziś zasługuje na uwagę wyższej kadry.