Bogusław Chrabota: Olimpijski spokój Paryża i gniew na Wyspach

Któż by się spodziewał, że jeden fake news spowoduje taką demolkę.

Publikacja: 09.08.2024 17:00

Bogusław Chrabota: Olimpijski spokój Paryża i gniew na Wyspach

Foto: AFP

Bałem się… Nie ukrywam, że bałem się, czy podczas igrzysk w Paryżu nie dojdzie do zamachów. Francja to kraj wyjątkowo na nie narażony, napięcia na tle etnicznym są tam wyjątkowo mocne. Podobnie jak aktywność grup fundamentalistów islamskich. Nieraz już dawali o sobie znać. A przecież nie tylko oni sięgają po brutalność w polityce. Wszyscy pamiętamy bunt „żółtych kamizelek”, a wcześniej podobną aktywność związków zawodowych. We Francji wystarczy pretekst, by ludzie wyszli na ulice. A wtedy cały świat widzi armatki wodne na Polach Elizejskich i płonące samochody.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Dlaczego prowokacje na otwarcie igrzysk mnie nie obraziły

Paryż 2024. Niekonwencjonalna formuła Igrzysk Olimpijskich we Francji jest fascynująca 

Dziś, w dobie rosnących w siłę we Francji populistów, brutalna konfrontacja byłaby im nawet na rękę. Stanowiłaby dowód na to, że ludzie spod znaku Zjednoczenia Narodowego mają rację: Francja zmierza ku kryzysowi etnicznemu, więc trzeba demontować Unię, żegnać się z wolnościami obywatelskimi, konsolidować państwo i porzucić marzenie o Europie bez barier i rasowej nienawiści. A jednak nie. Do środy po południu, kiedy piszę te słowa, igrzyska przebiegają w cudownej atmosferze i bardziej są echem pokojowej pieśni „Imagine” Johna Lennona, niż wypełniają polityczne zamówienie Marine Le Pen. Oby tak do końca.

Byłem w Paryżu na chwilę przed igrzyskami. Choć irytowały mnie utrudnienia komunikacyjne, to z podziwem przyglądałem się, jak Francuzi szykują stolicę na bezprecedensowe w historii olimpiad otwarcie wielkiego miasta na sport. Zarazem fascynowała mnie odwaga władz, że mimo zagrożenia, w jakim żyje od kilku lat francuska stolica, zdecydowali się na tak niekonwencjonalną formułę igrzysk. Teoretycznie zadziałali wbrew logice, bo łatwiej jest pilnować bezpieczeństwa na zamkniętym stadionie. W Paryżu postąpiono odwrotnie; wyprowadzono zawody i kibiców w przestrzenie miasta. Jedni uznali to za kuszenie losu, inni odwrotnie, za minimalizowanie ryzyka, bo potencjalnych terrorystów zmuszono do zmiany taktyki.

A swoją drogą świat powinien wyciągnąć wnioski z tych ekscesów i przyspieszyć prace nad instrumentami nadzoru w internecie. Mamy je w realu, dlaczego więc sieć miałaby być od nich wolna? 

Końcowego efektu nie znamy, ale długo po półmetku igrzysk, z pewną ostrożnością można powiedzieć, że dramatyczne przepowiednie o ryzyku były przesadzone. Co prawda bezpieczeństwo igrzysk wymagało maksymalnej mobilizacji służb, w tym policji, zastosowania najnowszych systemów inwigilacji, które nie do końca mogą nam się podobać, ale współpraca tysięcy ludzi i systemów AI była skuteczna. W Paryżu pokojowe święto ludzkości przebiegało więc bez zakłóceń.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Sankcje za demokracje. O negocjacjach pokojowych Kijowa i Moskwy

Zamieszki w Wielkiej Brytanii po ataku nożownika w Southport. Jeden fake news potrafi spowodować demolkę

Inaczej Wielka Brytania. Któż by się spodziewał, że jeden fake news wyzwoli tak potężną falę niechęci i spowoduje taką demolkę. Dokonane bez zrozumiałych motywów morderstwo trójki dzieci było iskrą zapalną, która wyprowadziła ludzi na ulice. Trudno było przewidzieć takie zdarzenie, ale grunt pod fale protestów Brytyjczycy przygotowywali sobie od dawna. To przede wszystkim echo niesławnej decyzji o brexicie. Jego animatorzy zapewniali Brytyjczyków, że po zerwaniu z UE uzyskają pełną kontrolę nad procesami migracyjnymi i ograniczony zostanie transfer obcokrajowców na ich terytorium. Dziś widać, jak wielka to była iluzja. Co prawda przegnano z Wysp spore rzesze Polaków czy Rumunów, ale miejsce po nich zajmują migranci z Azji i Afryki. Na dodatek brexit nie wyzwolił jakiegoś nadzwyczajnego efektu gospodarczego prosperity. Wręcz odwrotnie, Wielka Brytania mierzy się z inflacją i ma kłopoty z podażą części dóbr, a złote lata Albionu odeszły zapewne ostatecznie do annałów przeszłości. Wszystko to wyzwoliło frustrację, której pierwszą ofiarą byli torysi. Po raz pierwszy od lat ponieśli tak spektakularną klęskę wyborczą.

Uliczne zamieszki po zbrodni w Southport to kolejne, tym razem bardziej dramatyczne echo problemów, z którymi mierzą się Brytyjczycy. To rzecz jasna żadne novum na Wyspach. Podobne napięcia społeczne na różnym tle miały miejsce w Wielkiej Brytanii w XX wieku wielokrotnie, dlatego trzeba naprawdę złej woli, by przewidywać, iż doprowadzą do wojny domowej, co zapowiada Elon Musk. Nie można wykluczyć, że konfrontacja przez kolejne lata będzie się nasilać, ale bardziej prawdopodobny jest inny scenariusz. Na Wyspach wypracowano jeden z najskuteczniejszych w Europie mechanizmów rozładowywania napięć społecznych, czego dowodem jest niespotykana stabilność instytucjonalna państwa. Można mieć nadzieję, że ten mechanizm sprawdzi się i tym razem.

Skoro padło słowo o roli Elona Muska, to trudno nie domknąć tego tekstu smutną diagnozą, że miliarder, a zarazem właściciel jednej z największych platform społecznościowych daje ostatnio wiele dowodów na to, jakim zagrożeniem dla demokracji są niepodlegające rygorom prawdy i fałszu platformy. Musk wykazał się skrajną nieodpowiedzialnością, upowszechniając wytworzony przez sztuczną inteligencję fałszywy spot wyborczy Kamali Harris, a teraz dolewa oliwy do ognia, właśnie przepowiadając wojnę domową w Wielkiej Brytanii. Gdyby był tylko internetowym trollem, sprawę można by przemilczeć. Ale nie można nie bać się dalszych aktywności aroganckiego „geniusza”, który używa swojej siły do kreowania realnej polityki. Już zapowiedział wywiad z Donaldem Trumpem. Jaki znów kryzys wywoła? Poczekamy, zobaczymy.

A swoją drogą świat powinien wyciągnąć wnioski z tych ekscesów i przyspieszyć prace nad instrumentami nadzoru w internecie. Mamy je w realu, dlaczego więc sieć miałaby być od nich wolna? Przecież to dziś równie ważna sfera życia człowieka.

Bałem się… Nie ukrywam, że bałem się, czy podczas igrzysk w Paryżu nie dojdzie do zamachów. Francja to kraj wyjątkowo na nie narażony, napięcia na tle etnicznym są tam wyjątkowo mocne. Podobnie jak aktywność grup fundamentalistów islamskich. Nieraz już dawali o sobie znać. A przecież nie tylko oni sięgają po brutalność w polityce. Wszyscy pamiętamy bunt „żółtych kamizelek”, a wcześniej podobną aktywność związków zawodowych. We Francji wystarczy pretekst, by ludzie wyszli na ulice. A wtedy cały świat widzi armatki wodne na Polach Elizejskich i płonące samochody.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi