Jan Maciejewski: By zobaczyć, gdzie zaczyna się transhumanizm, wystarczy wyłączyć adblocka

Chcecie państwo zobaczyć, gdzie zaczyna się transhumanizm? Wystarczy wyłączyć adblocka, obejrzeć kilka reklam. Albo posłuchać któregoś z modnych internetowych kaznodziejów. Popduchowość i marketingowy cynizm to może najsilniejszy z sojuszy trzęsących dzisiejszym światem. Sprowadza się zawsze do tego samego – „wsłuchaj się w swoje wnętrze”, „nie daj sobie wmówić, że coś cię ogranicza”. Każda z podobnych bredni rozrywa inny sojusz, ten odwieczny – duszy z ciałem, formy z treścią.

Publikacja: 12.07.2024 17:00

Jan Maciejewski: By zobaczyć, gdzie zaczyna się transhumanizm, wystarczy wyłączyć adblocka

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

No dobrze, ale kiedy tak naprawdę to się zaczęło? Zawsze jest przecież ktoś, kto daje sygnał; jakieś hasło, slogan, okrzyk działający na zasadzie pistoletu startowego. Niby jeszcze nic się nie stało, nie ma w nim nawet ziaren późniejszych aberracji i wykolejeń, ale stało się, ruszyli, na łeb na szyję; ku przepaści.

Tak samo jest z całym transhumanistycznym szaleństwem. Bo jeśli cywilizację można by traktować, postrzegać jak osobowość, to marzenie o przekroczeniu człowieczeństwa dzięki technologii powinno zostać zakwalifikowane jako co najmniej głębokie zaburzenie. Coś pomiędzy kompleksem Napoleona, bulimią (czy inną formą chorobliwej agresji względem własnego ciała) a myślami samobójczymi. Ale niestety, zamiast transhumanizm leczyć, organizuje mu się kongresy, zakłada start-upy i pisze o nim („dzięki” czy „ku” niemu) manifesty. Ale to już jest końcówka, ostatnia prosta. Już za chwilę, najwyżej parę lat, prorocy transhumanizmu umrą lub w ten czy inny sposób przedłużą swoje życie w nieskończoność. Biologia powie technologii „sprawdzam” i okaże się, kto ma mocniejsze karty. Im bliżej mety, tym śledzenie tej rywalizacji staje się bardziej krępujące; jak wybijanie nogą rytmu do tanecznej melodii z „Czyż nie dobija się koni?”. Początek jest ciekawszy.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Kundlizm i debartosiakizacja

„Nieważne jest to, co na zewnątrz. Liczy się tylko wnętrze” – od tego moim zdaniem wszystko się zaczęło. Mogła ta złota myśl brzmieć nieco inaczej, ale jej istota sprowadza się właśnie do tego – pogardy dla wszystkiego, co namacalne, widoczne, cielesne i zewnętrzne. Dowartościowania zaś tego, co abstrakcyjne, „duchowe”, nieuchwytne. Gesty – mogą być tylko puste. Kształty – to więzienie. Barwy – kamuflaż. Ciało – klatka. I co to w ogóle za pomysł, że miałoby ono w jakikolwiek sposób być mną? Ograniczać mnie, definiować? „Prawdziwe ja” jest przecież w środku. Nie wiem dokładnie gdzie, bo go nie widać, ale właśnie o to chodzi. Ono takie musi pozostać – niewidzialne, nieuchwytne, niekonkretne, nienazwane. Bo dopóki takim pozostanie, może stać się wszystkim.

Chcecie państwo zobaczyć, gdzie zaczyna się transhumanizm? Wystarczy wyłączyć adblocka, obejrzeć kilka reklam. Albo posłuchać któregoś z modnych internetowych kaznodziejów. 

Jest takie wspaniałe zdanie w „Ziemi Ulro” Czesława Miłosza, o książkach, które przeczytane w odpowiednim momencie życia wyznaczają granicę dalszego rozwoju, ale jednocześnie jakby usypują pod niego fundamenty. Są to „lektury budujące”. I tak jest z każdą budową – nie ma wzrostu bez granic, ścian bez fundamentów, rozwoju bez ścieżki – tej konkretnej, na którą wchodząc raz jeden, rezygnuje się ze wszystkich pozostałych.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Kwiaty polskie

A to wnętrze, to właśnie co podobno poza nim nic innego się nie liczy, jest jakimś dziwnym widmem bez kształtów ani granic. Duch, na którego można się w takich wnętrzach natknąć, może co najwyżej straszyć. Wzniosłość tam dostępna sprowadza się do coachingowych bullshitów w rodzaju „możesz być, kim zechcesz”, „ograniczenia tkwią tylko w twojej głowie”, „niemożliwe nie istnieje” i nie wiem co jeszcze, dawno nie oglądałem reklam sportowego obuwia. Takie wnętrze to tylko ucieczka, taka duchowość – opętanie. Takie „ja”, które może być wszystkim, jest niczym. Idealnym konsumentem, duszą wydrylowaną z treści jak czereśnia z pestki.

Chcecie państwo zobaczyć, gdzie zaczyna się transhumanizm? Wystarczy wyłączyć adblocka, obejrzeć kilka reklam. Albo posłuchać któregoś z modnych internetowych kaznodziejów. Popduchowość i marketingowy cynizm to może najsilniejszy z sojuszy trzęsących dzisiejszym światem. Sprowadza się zawsze do tego samego – „wsłuchaj się w swoje wnętrze”, „nie daj sobie wmówić, że coś cię ogranicza”. Każda z podobnych bredni rozrywa inny sojusz, ten odwieczny – duszy z ciałem, formy z treścią. Jak pisał Charles Péguy, „to, co duchowe, jest samo w sobie cielesne”. Bo co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela.

No dobrze, ale kiedy tak naprawdę to się zaczęło? Zawsze jest przecież ktoś, kto daje sygnał; jakieś hasło, slogan, okrzyk działający na zasadzie pistoletu startowego. Niby jeszcze nic się nie stało, nie ma w nim nawet ziaren późniejszych aberracji i wykolejeń, ale stało się, ruszyli, na łeb na szyję; ku przepaści.

Tak samo jest z całym transhumanistycznym szaleństwem. Bo jeśli cywilizację można by traktować, postrzegać jak osobowość, to marzenie o przekroczeniu człowieczeństwa dzięki technologii powinno zostać zakwalifikowane jako co najmniej głębokie zaburzenie. Coś pomiędzy kompleksem Napoleona, bulimią (czy inną formą chorobliwej agresji względem własnego ciała) a myślami samobójczymi. Ale niestety, zamiast transhumanizm leczyć, organizuje mu się kongresy, zakłada start-upy i pisze o nim („dzięki” czy „ku” niemu) manifesty. Ale to już jest końcówka, ostatnia prosta. Już za chwilę, najwyżej parę lat, prorocy transhumanizmu umrą lub w ten czy inny sposób przedłużą swoje życie w nieskończoność. Biologia powie technologii „sprawdzam” i okaże się, kto ma mocniejsze karty. Im bliżej mety, tym śledzenie tej rywalizacji staje się bardziej krępujące; jak wybijanie nogą rytmu do tanecznej melodii z „Czyż nie dobija się koni?”. Początek jest ciekawszy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Nie dać się zagłodzić
Plus Minus
Piotr Zaremba: Granice sąsiedzkiej cierpliwości
Plus Minus
„The Boys”: Make America Great Again
Plus Minus
Jan Maciejewski: Gospodarowanie klęską
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Plus Minus
„Bombaj/Mumbaj. Podszepty miasta”: Indie tropami książki
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki