Tylko 99 zł za rok czytania.
Co zyskasz kupując subskrypcję? - możliwość zakupu tysięcy ebooków i audiobooków w super cenach (-40% i więcej!)
- dostęp do treści RP.PL oraz magazynu PLUS MINUS.
Aktualizacja: 29.04.2025 01:38 Publikacja: 12.07.2024 10:00
Foto: PAP/Leszek Szymański
Tak obecny minister sprawiedliwości komentował pogłoski o swoim wejściu w politykę jeszcze w 2020 roku, kiedy mówiło się, że może mieć prezydenckie ambicje i nawet całkiem spore szanse. Wtedy jeszcze od polityki się odżegnywał, co było nawet zrozumiałe, gdy ewentualna walka o prezydenturę była bardzo odległa, a na znaczącą rolę w polityce bieżącej nie było jeszcze realnych szans. I choć od jakiegoś czasu było widać, że go do polityki ciągnie, aż do ostatnich wyborów wytrwał w poczekalni do niej. Bardzo cenię dorobek Adama Bodnara w kwestiach praw obywatelskich, praworządności i wymiaru sprawiedliwości, tym bardziej nie mogę zrozumieć, dlaczego cały swój przez lata budowany autorytet tak lekkomyślnie zainwestował w misję, co do której się chyba niewystarczająco dogadał ze swoim szefem. Donald Tusk szedł do wyborów z programem głębokich rozliczeń, a nie rozsądnych reform, przy których się waży racje i tworzy rozwiązania na lata, w Ministerstwie Sprawiedliwości potrzebował cyngla, a nie ideowca. I gdyby mógł wybierać, nie licząc się z nienadążającym za „mądrością etapu” własnym elektoratem, z pewnością wybrałby Romana Giertycha, który dużo lepiej pasuje do priorytetów obecnej władzy. Bodnar był kandydatem drugiego wyboru, a jego głównymi atutami na tym stanowisku są reputacja i wizerunek, a nie wizja i plany. Inna sprawa, że wizji ciągle nie znamy, a realizacja planów idzie dość opornie.
„Cannes. Religia kina” Tadeusza Sobolewskiego to książka o festiwalu, filmach, artystach, świecie.
„5 grudniów” to powieść wybitna. James Kestrel po prostu zna się na tym, o czym pisze; Hawaje z okresu II wojny,...
„BrainBox Pocket: Kosmos” pomoże poznać zagadki wszechświata i wyćwiczyć pamięć wzrokową.
Naukowcy zastanawiają się, jak rozwijać AI, by zminimalizować szkody moralne.
W obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich w Polsce zdajemy sobie sprawę, jak ważne jest, aby platformy społecznościowe nie zakłócały procesów demokratycznych.
„The Electric State” to najsłabsze dzieło w karierze braci Russo i prawdopodobnie najdroższy film w historii Net...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas