Wszystkie te wydarzenia zintensyfikowały przygotowania do masowej ucieczki opracowywanej przez grupę polskich Żydów. Jednak ich wstępne plany były mało realne. Nabrały one konkretnych kształtów w drugiej poł. września 1943 roku. Do Sobiboru dotarła wówczas zwarta i doświadczona w walce z Niemcami grupa Żydów – jeńców wojennych z Armii Czerwonej. Dwaj z nich, lejtnant Aleksander Peczerski i Stanisław Szlomo Lejtman, szybko nawiązali kontakt z działającymi już w obozie konspiratorami. Wkrótce, po przełamaniu wzajemnej nieufności, doszło do utworzenia nowej grupy. Na jej czele stanęli Aleksander Peczerski i Lejba Felhendler. W trakcie spotkań ustalono, że jedyną formą walki może być tylko zbrojny bunt. Rozpoczęto przygotowania – gromadzono niezbędne narzędzia i broń: topory, noże, przecinarki do drutów itp. Peczerski opracował plan, który zakładał zwabienie członków niemieckiego personelu do wybranych miejsc, pod różnymi pretekstami, w pewnych odstępach czasu. Tam powstańcy mieli ich zlikwidować bez użycia broni palnej. Następnie zwerbowani do współpracy kapo wyprowadziliby wszystkich więźniów poza obóz.
Sobibór stale żądał ofiar
Rozpoczęcie w marcu 1942 roku budowy obozu zagłady w Sobiborze zbiegło się z początkiem zagłady Żydów w Generalnym Gubernatorstwie realizowanej pod kryptonimem „Einsatz Reinhardt”. Był to drugi po Bełżcu i najdłużej działający obóz śmierci uruchomiony w ramach tej operacji.
Bunt
Początkowo na datę rozpoczęcia akcji wyznaczono środę 13 października 1943 roku. W tym czasie komendant Reichleitner i „bestia Sobiboru” Gustav Wagner mieli przebywać poza obozem. Jednak tego dnia nieoczekiwanie do Sobiboru przyjechała grupa esesmanów z pobliskiego obozu pracy w Osowie na suto zakrapiane alkoholem przyjęcie. Wymusiło to przesunięcie powstania na następny dzień pomimo przypadającego 14 października żydowskiego święta Sukkot. Tym razem wszystko rozpoczęło się zgodnie z planem: „Punktualnie o 16:00 sceneria była już gotowa. Uzbrojeni w siekiery Szubajew i Jehuda Lerner czekali w warsztacie krawieckim. Niemann podjechał na swoim pięknym, białym koniu. […] Krawiec Mundek był gotowy. Czekał na Niemca z nowym mundurem. Niczego niepodejrzewający Niemann odpiął pas z pistoletem w kaburze i niedbale rzucił na stół. […] Wtedy z tyłu padło straszne uderzenie. Hitlerowiec padł jak powalone drzewo z rozłupaną głową” – wspominał Blatt. Między godziną 16:00 a 16:45 podobny los spotkał ośmiu innych esesmanów, natomiast jednego ciężko zraniono. Jednak o godzinie 17:00, gdy pozostali więźniowie zaczęli ustawiać się na apel, powstańcy zabili ukraińskiego strażnika i wydarzenia wymknęły się spod kontroli organizatorów. Niewtajemniczeni więźniowie, a tych była większość, po zorientowaniu się w sytuacji chcieli jak najszybciej opuścić teren obozu. Zaczęli biec w kierunku bramy obozowej i drutów kolczastych. Doszło do przepychanek i szamotaniny. Wywołane tym zamieszanie doprowadziło do tego, że strażnicy i esesmani rozpoczęli ostrzał. Podczas forsowania bramy obozowej i ogrodzenia oraz na polach minowych życie straciło wielu więźniów. Około 300 osobom udało się zbiec do lasu. Tam podzielili się na mniejsze grupy szukające ratunku już na własną rękę.
Heroiczny akt oporu
Mija 80. rocznica największego masowego mordu, jakim była koordynowana przez Odila Globocnika akcja „Reinhardt”, która pochłonęła 2 miliony ludzkich istnień. Niestety, to wydarzenie wciąż za mało rezonuje w powszechnej świadomości - mówi Tomasz Kranz, dyrektor Państwowego Muzeum na Majdanku.
Losy zbiegów
Grupa, której przewodził Felhendler, dotarła w okolice Kraśnika i dołączyła do działającego tam oddziału partyzanckiego. Aleksander Peczerski z innymi rosyjskimi uciekinierami w nocy z 19 na 20 października przekroczył Bug w pobliżu wsi Stawki. Później w okolicach Brześcia wstąpili do partyzantki radzieckiej. Kolejni, skupieni wokół Moszego Goldfarba, trafili do oddziału partyzanckiego Gwardii Ludowej. Tomasz Blatt z kilkoma uciekinierami udał się w kierunku rodzinnej Izbicy, gdzie ukrywał się do wiosny 1944 roku. Ursula Stern i Eda Lichtman przedostały się do lasów parczewskich. Estera Raab i Szymon Rozenfeld dotarli do Janowa koło Chełma i tam przebywali do końca wojny. W okolicach Kurowa schronienie znaleźli Herszel Cukierman z synem.
W najgorszej sytuacji pozostawali uciekinierzy pochodzący z państw zachodnioeuropejskich. Nie znając terenu ani języka, byli szczególnie narażeni na schwytanie. Stanowili oni większość z około 80-osobowej grupy ujętej w bezpośredniej obławie zorganizowanej w dniach od 14 do 22 października, kierowanej przez kapitana Ericha Wulbrandta ze stacjonującego w Chełmie szwadronu policji konnej. W trwających wiele tygodni poszukiwaniach uciekinierów brało udział kilkuset funkcjonariuszy niemieckich, głównie żołnierzy Wehrmachtu. Schwytanych zabijano. Dzień po powstaniu Niemcy rozstrzelali również pozostałych w obozie więźniów.