Zostawmy na chwilę na boku postępującą infantylizację premiera, który najwyraźniej nie umie sobie poradzić z coraz słabiej skrywanym kompleksem Tuska i schodzi na poziom pospolitego hejtera. Co innego mnie bowiem fascynuje w tej wypowiedzi – niczym nieuzasadnione poczucie moralnej wyższości, jakie premier czerpie z samego faktu, że fuchę w banku zamienił na fuchę premiera, żeby „służyć Polsce”. W tej narracji premier stoi moralnie wyżej niż inni politycy, bo mógł nadal zarabiać w banku duże pieniądze, ale „poświęcił się” dla Polski.
Czytaj więcej
Jan Grabiec: „Zastanawiamy się nad każdym wariantem, natomiast nie ma żadnych planów koalicji poza opozycją demokratyczną. Czasem konfederaci mają ciekawe pomysły, chociażby dotyczące reformy podatkowej. Jeśli po wyborach nie pójdą z PiS, to może uda się stworzyć rząd, który pozwoli odsunąć PiS od tych narzędzi władzy, które są nadużywane dzisiaj i sprawiają, że wybory są nieuczciwe”.
Pomijając szczegół, że zanim się „poświęcił”, zdążył zarobić dużo więcej, niż jest w stanie przebalować, a nawet oczywisty fakt, że jako premier ciągle ma ogromne możliwości czerpania materialnych korzyści z zajmowanego stanowiska, to przecież rezygnacja z wielkich pieniędzy na rzecz wielkiej polityki nie jest żadnym poświęceniem dla Polski, tylko po prostu realizacją osobistych ambicji o niefinansowym charakterze. I Morawiecki robi to dla siebie, tak jak wcześniej dla siebie realizował się w banku, a potem – również z myślą o własnych ambicjach – próbował się urządzić przy Tusku jako jego doradca.
W tej narracji premier stoi moralnie wyżej niż inni politycy, bo mógł nadal zarabiać w banku duże pieniądze, ale „poświęcił się” dla Polski.
Ostatecznie skończył przy Kaczyńskim, bo to Kaczyński miał dla niego najlepszą ofertę, wsadzając go na stołek, na który by się nie wdrapał wyłącznie własnym talentem i pracą. Jest słabym premierem z prezesowskiej kalkulacji, tak jak wcześniej byli nimi Marcinkiewicz i Szydło. Ustawianie się dzisiaj w roli łaskawcy, który dla Polski zostawił miliony i właściwie to Polska powinna mu być wdzięczna, jest naprawdę irytujące, gdy każdym miesiącem premierowania potwierdza, że dobro Polski podporządkował dobru partii i jest gotów na każdy koszt utrzymania przez nią władzy, zwłaszcza jeśli to nie on go poniesie.