Internauci zastanawiali się, czy przypadkiem sam siebie nie tłumaczę, czy przestałem już być katolikiem i nie zszedłem na drogę gnozy. A wszystko dlatego, że podzieliłem się pytaniem, czy przypadkiem z Ewangelii nie wynika, że apostołowie, choć wiedzieli, kto zdradzi Jezusa, to sami nie zrobili z tym nic. A czy to nie oznacza, że oni także zostawili Judasza? Oburzenie było dość powszechne. Przekonywano mnie, że próbuję zrzucać na apostołów zbrodnię innych, że nie potrafię dostrzec, kto jest w tej historii dobry, a kto zły. Że bronię zdrajców, bo sam jestem zdrajcą, itd., itp. A mnie nie tylko po głowie chodziły wciąż nowe argumenty (taki już mam podły charakter, że jak się na mnie rzuca tłum, tym mocniej utwierdzam się w swoim przekonaniu), ale też uświadamiałem sobie, że w istocie w „aferze o Judasza” chodzi o coś zupełnie innego niż sama egzegeza czy analiza zdrady Judasza.
Czytaj więcej
Kościół w Polsce doświadcza swojego Wielkiego Piątku, ale Zmartwychwstanie jeszcze daleko przed nim. Jeśli szukać obrazu biblijnego, który najlepiej pokazuje naszą obecną sytuację, byłaby to rozmowa Piotra z Jezusem zakończona słowami tego ostatniego: „idź precz, szatanie”.
Zatem o co? Może to pewna psychologizacja (taki zarzut też usłyszałem), ale mam nieodparte wrażenie, że w awanturze o Judasza poruszono zupełnie współczesne problemy. Jednym z nich jest klerykalizm, a drugim radykalna sakralizacja własnej wspólnoty i przeciwstawienie jej obcym, innym. To na Judasza rzutowano całą zdradę, opuszczenie Jezusa przez wszystkich apostołów. Owszem, to Judasz zdradził – choć bibliści i teologowie wciąż spierają się o to, co oznaczała jego zdrada – ale Piotr się zaparł, a pozostali apostołowie, poza Janem, uciekli. Winny jest jednak tylko on, bo jako jedyny nie wrócił do kolegium, na niego więc można było zrzucić całe zło, całą zdradę, cały wstyd, jaki z pewnością apostołowie odczuwali z powodu swoich decyzji. Ten proces widać zresztą w Nowym Testamencie. Mateusz mówi jeszcze o skrusze Judasza, o zwrocie pieniędzy i wreszcie o wywołanym rozpaczą samobójstwie, ale już w Dziejach Apostolskich czytamy o braku skruchy i dramatycznej karze za grzechy. Jan zaś nie ma dla Judasza ani jednego dobrego słowa. Jest on dla niego złodziejem, oszustem, który w istocie przeznaczony był do zdrady i potępienia. Im bardziej kształtuje się pierwotna wspólnota, im większą rolę odgrywa Kolegium Apostolskie, tym mocniej poprowadzona jest granica między nim a nimi. To w nim zawarte jest całe zło.
To na Judasza rzutowano całą zdradę, opuszczenie Jezusa przez wszystkich apostołów. Owszem, to Judasz zdradził – choć bibliści i teologowie wciąż spierają się o to, co oznaczała jego zdrada – ale Piotr się zaparł, a pozostali apostołowie, poza Janem, uciekli.
Identyczny proces widać we współczesnym Kościele. Kluczowe jest wyraźne oddzielenie nas, którzy jesteśmy dobrzy, od tych złych. I nawet jeśli coś złego w Kościele się dzieje, to odpowiedzialność za to muszą ponosić jacyś „oni”. To mogą być komunistyczni agenci wprowadzeni do Kościoła, lawendowe lobby (nie negując jego istnienia), progresywiści lub konserwatyści, w każdym razie inni, obcy, nie nasi. Zły jest także świat, na który rzutujemy wszystkie nasze problemy, grzechy i zaniedbania, tak by przypadkiem nie dotknęły świętości Kościoła. Judasz jest tego znakomitym przykładem, ale tak samo zachowujemy się my wobec innych.