Plus Minus: Prawo mojżeszowe (podobnie jak starszy od Tory Kodeks Hammurabiego) w zakresie spraw kryminalnych opiera się na zasadzie odwetu. Jeśli w stosunkach cywilnych za towar czy usługę zapłacimy stosownie do wartości, zachowana zostaje naturalna równowaga. Analogicznie wskutek popełnienia przestępstwa powrót do zachwianej równowagi jest możliwy, gdy sprawca poniesie adekwatną karę będącą niejako negatywem jego czynu. „Oko za oko, ząb za ząb”. Z drugiej strony mamy Nowy Testament z Chrystusowym kazaniem na górze oraz Pawłowym wezwaniem „zło dobrem zwyciężaj”...
W dyskusjach nad relacją sprawiedliwości i miłosierdzia chyba zawsze pojawia się pytanie o stosunek Nowego Testamentu do Starego. Jezus wypełnił nakazy Tory. Nie traktował ich jednak literalnie. Zamiast tego pokazał ich nową – głębszą, sięgającą istoty interpretację. Często, niestety, przeciwstawiamy sobie Stary i Nowy Testament. Tymczasem w Starym znajdujemy fragmenty poświęcone miłości bliźniego oraz Bożej Łaskawości mającej stanowić przecież wzór postępowania dla człowieka. „Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca” (Ps 103, 10). Pamiętajmy też chociażby o instytucji darowania długów z okazji roku szabatowego (Pwt 15).
Jeśli będziemy czytać Biblię holistycznie, to zauważymy kilka etapów, na których Bóg niejako uczy człowieka poznawania tego, czym jest sprawiedliwość i czym jest miłosierdzie. Nawet jeśli weźmiemy zasadę odwetu z prawa mojżeszowego i spojrzymy na kontekst historyczny, to zobaczymy w niej istotny krok naprzód. Była ona bowiem ówcześnie ograniczeniem niekończącej się zemsty, poskromieniem ludzkich żądz. Nie możesz mścić się w nieskończoność – tylko masz zareagować jednorazowo i proporcjonalnie do krzywdy. Sprawiedliwość retrybutywna jest zatem czymś jakościowo lepszym od odwetu, ale przecież nie czymś optymalnym. Sprawiedliwa odpłata to moim zdaniem dopiero pierwszy krok w kierunku najdoskonalszej formy sprawiedliwości, jaką jest sprawiedliwość miłosierna przyniesiona, czy też ukazana nam w całej swojej głębi przez Jezusa.
Ma pan na myśli sprawiedliwość, która została niejako skorygowana poprzez miłosierdzie?
Połączenie miłosierdzia i sprawiedliwości rzeczywiście rozsadza wszystkie tradycyjne ujęcia tego, co sprawiedliwe. Jest czymś całkowicie nowym, innym, zdecydowanie wymykającym się prostym kwalifikacjom. Osobiście jest mi bliskie spojrzenie bł. ks. prof. Michała Sopoćki, św. Jana Pawła II oraz Franciszka. W poglądach ich wszystkich dostrzegamy przekonanie, że sprawiedliwość i miłosierdzie uzupełniają się nawzajem, a nawet warunkują i są nieodłączne. Na przykład dzięki miłosierdziu sprawiedliwość dostrzega nie tylko pokrzywdzonego, ale i sprawcę, nie odmawiając mu człowieczeństwa. Miłosierdzie natomiast, poprzez uwzględnienie sprawiedliwości, nie jest nigdy pobłażaniem złu, ale właściwie ustawia naszą relację do drugiego człowieka. Przypomina, że potępiamy czyny, a nie osobę jako taką, której ze względu na przyrodzoną godność winniśmy po prostu miłość, zawsze, w każdych okolicznościach.