Reklama
Rozwiń

Robert Mazurek: Goła d... hitlerowca

„Telewizja pokazała, a uczeni podchwycili, że jednemu psu gdzieś w Azji można przyszyć łeb od świni. Ale to nie wszystko. W telewizji czterej znawcy, od nawozów i od świata, oczekują, co się zdarzy w Gwatemali za trzy lata”.

Publikacja: 03.03.2023 17:00

Robert Mazurek: Goła d... hitlerowca

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Na Ukrainie, a nie w Gwatemali i nie czterej znawcy, a jeden Doktor Ekspert, ale poza tym Kleyff miał rację. Domorosły ekspert dr B faktycznie występował niedawno w telewizji i domagał się „strategicznej debaty” na temat polskiej interwencji wojskowej na wschodzie, wysyłania wojsk specjalnych na Białoruś, używania lotnictwa, rakiet. No i oczywiście wejścia na Ukrainę, nie teraz, ale wkrótce. Debatować mieliby, jak rozumiem, geostratedzy z któregoś z sanatoriów dla niepełnosprytnych, bo zawodowcy z Doktorem B rozmawiać nie chcą, ale w studiu telewizyjnym rozmowa odbyła się w pełnym anturażu – były teatry działań wojennych, armie nowego wzoru i wszystko to, co pan doktor lubi najbardziej.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Mistyka kolonoskopii

Hołubce wycinane przez eksperta podobały się jego geopolitycznym fanom, którzy – podobnie jak ich guru – nie wiedzą wprawdzie, czy wcześniej był Napoleon czy rozbiory, ale teatry wojenne mają w małym palcu. Jednak jeszcze bardziej te radosne wywijasy spodobały się w zaprzyjaźnionych stolicach na Wschodzie. Tam co prawda wiedzą, kto zacz, i nie traktują Doktora zanadto serio, ale już propaganda o takie detale nie dba. Ona od dawna opowiada, że polskie pany chcą zagarnąć Białoruś i Ukrainę dla siebie, więc opowieści o naszych wojskach pod Mińskiem łakną jak minister Karpiński wolności.

Ale zostawmy wspomnianego mitomana, bo pytanie jest całkiem poważne i zmagam się z nim jako dziennikarz codziennie: pokazywać takich ludzi czy nie, zapraszać ich do studia czy drzwi zamykać? Zostawiam państwa z tym pytaniem, zaraz wracam.

Ale zostawmy wspomnianego mitomana, bo pytanie jest całkiem poważne i zmagam się z nim jako dziennikarz codziennie: pokazywać takich ludzi czy nie, zapraszać ich do studia czy drzwi zamykać? Zostawiam państwa z tym pytaniem, zaraz wracam.

W jednej z bardziej absurdalnych komedii z przełomu wieków podróżująca autem rodzinka widzi z daleka szyld „Barbie Museum”. Wpada tam – wiadomo, dziatwa piszczy z radości – i z przerażeniem odkrywa wiszące wszędzie swastyki oraz nazistowskie mundury, bo to muzeum Klausa Barbie, kata Lyonu, pieszczotliwie zwanego „Rzeźnikiem”. U nas ta absurdalna wizja sprawdzić by się nie mogła, wszak propagowanie nazizmu, faszyzmu i komunizmu jest w Polsce zakazane. I ja się z tym osobiście nie zgadzam, uważając, że wolność słowa nie powinna mieć granic. Niemniej nawet przy mych ultraliberalnych w tej kwestii poglądach nie sądzę, by należało podsuwać mikrofon każdemu. Bo czym innym jest zgoda na istnienie innych, nawet najbardziej absurdalnych, poglądów, a czym innym ich nagłaśnianie.

Tu, rzecz jasna, pojawia się całe mnóstwo pytań i rażący niedobór satysfakcjonujących odpowiedzi. Bo czy każda rozmowa to propagowanie? Oczywiście, że nie, ale na swój użytek jakieś kryteria przyjąłem. Dawno temu robiłem wywiady ze starymi komunistami – z szefem kancelarii Bieruta tow. Mijalem, z sekretarzem KC Władysławem Matwinem, z Albinem Siwakiem, ze Stefanem Michnikiem wreszcie. Czasem udało się z nich wyciągnąć to, co nie pojawiało się nigdzie indziej. Jednocześnie nigdy nie rozmawiałem z Jerzym Urbanem, bo doskonale wiedziałem, że nie powie on słowa prawdy, a grać roli w jego propagandowym teatrzyku nie chciałem. Miałem rację? Nie wiem, ale tak właśnie sądziłem i nadal sądzę.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Wyrafinowane morawskie tortury

Czas na najważniejsze pytanie: kogo zapraszać, gdzie jest granica? Czy powinno się wysłuchiwać antysemitów? To raczej teoretyczne pytanie, także dlatego, że do antysemityzmu nikt się publicznie nie chce przyznać. Ale w takim razie czy powinniśmy dyskutować z antyszczepionkowcami? Pani Socha, z zawodu pośredniczka ubezpieczeniowa, bardzo chciała debatować z profesorami epidemiologii i z wirusologami. Nie umożliwiłem jej tego, a może powinienem, wszak wielu widzów byłoby zachwyconych. Co z tego, że z jednej strony realna wiedza, lata doświadczeń i badań, a z drugiej kilka krzykliwych haseł, w końcu każdy ma prawo wyrobić sobie zdanie, czyż nie? Każdy kij ma jednak dwa końce. Zapraszam kogoś? Jak pan może z kimś takim rozmawiać, to oburzające, to strata czasu! Nie zapraszam? A czemu pan nie zaprasza, boicie się, cenzury wam się zachciewa…

To teraz, drogi Kleyffie, podpowiedz: czy warto zaprosić do studia hitlerowca? Wiesz, tego, co go gonili w Skierniewicach i mu opadały spodnie.

Plus Minus
Konsumpcjonistyczny szał: Boże Narodzenie ulubionym świętem postchrześcijańskiego świata
Plus Minus
Kompas Młodej Sztuki 2024: Najlepsi artyści XIV edycji
Plus Minus
„Na czworakach”: Zatroskany narcyzm
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Plus Minus
„Ciapki”: Gnaty, ciapki i kostki
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku