Te do studentów: „Łapiesz ją tak, jakbyś nigdy nie ruchał. A może ty pedał jesteś?". I de facto zamazujące różnicę między szkołą a obozem koncentracyjnym: „Selekcja, selekcja, jak ja to kocham, na rampę proszę", „Aktora z nieobecności w pracy usprawiedliwia tylko jego własna śmierć", „Aktor nigdy nie choruje". A jeśli autoironia, to tylko żenująca: „Mogę cię otruć? Nie chcę mi się z tobą pracować. Wszyscy pójdziemy do domu i będziemy szczęśliwi". Kwestia mobbingu w szkolnictwie artystycznym stała się publiczna dzięki Annie Palidze, znanej z „Republiki dzieci" Jana Jakuba Kolskiego, i jej postowi, w którym opisała niedające się dłużej znieść praktyki w łódzkiej filmówce. Jeden z wykładowców, „widząc studenta stojącego poza pozycją, wpadł w furię i rzucił w grającą grupę krzesłem, które wybiło dziurę w suficie, po czym z pięściami ruszył na rzeczonego studenta. Przed uderzeniem powstrzymał się w ostatnim momencie, widząc grupę chowającą się w kątach sali". Inny „uderzył studentkę w twarz tak mocno, że z nosa trysnęła jej krew". Do przerażonego partnera scenicznego dziewczyny powiedział: „tak to powinieneś grać, ucz się". Gwiazdor łódzkiej sceny wyciągnął studentkę na środek sceny, po czym pogryzł ją od dłoni do szyi na oczach całej grupy, po to, żeby pokazać drugiemu studentowi, „jak gra się pożądanie". Wykładowczyni zmusiła studentkę do rozebrania się w trakcie egzaminu. Przed samym pokazem, kiedy studentka wciąż stawiała opór, padła pogróżka: „Albo zdejmiesz stanik, albo wyrzucę cię z uczelni". Kolejny przykład: „dyrektor łódzkiej sceny przeprowadził zajęcia z pierwszym rokiem, na których nakazał studentom stanąć w parach w samych cielistych majtkach naprzeciwko siebie i mówić o tym, co nie podoba się im w ciele swojego partnera". Miało to ich nauczyć, że aktor musi konfrontować się ze swoimi kompleksami.
Strzępka: "Seksmisja" to męska fantazja
W feministycznej instytucji kultury będzie miejsce dla wszystkich – zapewnia w rozmowie z Jackiem Cieślakiem Monika Strzępka, reżyserka, która wygrała konkurs na dyrektorkę Teatru Dramatycznego w Warszawie. Zamieszczamy fragment wywiadu, który ukaże się w najbliższym numerze "Plusa Minusa".
Rozbieramy się
Rektor „w trakcie prac nad dyplomem wielokrotnie, niemalże codziennie przez okres trwania prób wpadał w furię i nazywał mnie »pierdoloną szmatą, kurwą«. Poniżał zarówno mnie, jak i moich kolegów w obecności całej grupy i pracowników technicznych. Najmniejszy błąd wprowadzał go w stan niepowstrzymanej agresji słownej potęgowanej przedpremierowym stresem".
I komentarz Anny Paligi do opisanych przekroczeń: „te sytuacje to tylko kropla w morzu nadużyć, mających miejsce na naszym wydziale. To tylko kropla, do której umiem się przyznać, nie obarczając obowiązkiem opowiadania swoich często zastraszonych kolegów. Ale jest to temat rzeka – wystarczy kuluarowo zacząć ten temat w gronie studentów, a historie płyną lawinowo. Nieograniczona władza, którą profesorowie mają nad nami – wybrańcami, którzy długo przygotowywali się, by dostać się do Szkoły Marzeń i którzy w każdym momencie mogą zostać z niej wydaleni za sprawą kaprysu wykładowcy – ta władza powoduje, że przemoc nie jest zgłaszana, a sprawcy nie zostają ukarani".
O skali strachu świadczy fakt, że do czasu publikacji postu mało kto wierzył, że zostanie upubliczniony. Nie da się wykluczyć, że ktoś ze znajomych aktorki bał się, że i tym razem tabu nie zostanie złamane, więc wrzucił do sieci treść będącą dopiero w fazie konsultacji – bez zgody autorki. Ta zaś nie kryje, że opublikowała post pod nazwiskiem dopiero wtedy, gdy zdała sobie sprawę, że treść i tak nakieruje uwagę wykładowców na nią. Tak przestała się bać. Odzew na post przypominał tsunami. „Moje skrzynki mailowe, messengery zaczęły pękać w szwach. Nie od gróźb, chociaż też się zdarzały, ale od historii, w których opowiadano o przypadkach przemocy w różnego rodzaju instytucjach. I to było straszne".
Najdramatyczniejsza w książce jest rozmowa z aktorką, która była zmuszana do rozebrania się w spektaklu dyplomowym. Takie spektakle oglądają wszyscy profesorowie, studenci, ich rodziny, a także dyrektorzy teatrów i publiczność. W książce aktorka nie wypowiada się pod nazwiskiem, jest przedstawiona jako NN, ale potwierdza, że wykładowczyni groziła jej takimi słowami: „jeżeli się nie rozbierzesz, nie dopuszczę cię do egzaminu". Mowa o ówczesnej studentce trzeciego roku. Na początku pracy została obsadzona w roli tytułowej z zastrzeżeniem, że pierwszy akt będzie grała w samych majtkach, bez biustonosza.