Nie było żadnej imprezy – zapewniał pod koniec stycznia Boris Johnson. – No dobrze, może jedna, a właściwie dwie. Ale byłem przekonany, że to robocze spotkanie. Wiecie, ogrody Downing Street 10 to takie przedłużenie naszych biur – przyznał premier zaledwie kilka dni później, gdy wyszły na jaw zdjęcia popijającego wesoło towarzystwa z jego udziałem. Dziś już wiadomo, że spotkań było szesnaście. A zaproszenia na nie wyszły z sekretariatu szefa rządu. Z adnotacją: przynieść własny alkohol. O żadnej niewiedzy, roboczym spotkaniu nie było więc mowy. – Kłamstwo na kłamstwie. Johnson jest po prostu kłamcą – podsumował komik Jonathan Pie.