Wywoływanie słabych żartów

Na początku lipca 2021 r. minęło dokładnie 80 lat od londyńskiej premiery święcącej ogromne triumfy sztuki „Blithe Spirit" Noëla Cowarda, po raz pierwszy zekranizowanej przez Davida Leana jako „Seans" (1945). Film ten – jako że wyprodukował go sam autor dramatu – jest bardzo zbliżony do oryginału, a przez to stosunkowo zabawny, momentami anarchizujący oraz upstrzony erotycznymi insynuacjami rodem z Freuda. Mało tego, został też fenomenalnie zinterpretowany przez obsadę. Podobnych rzeczy nie można niestety powiedzieć o najnowszej wersji kinowej pt. „Jak wywołałem byłą żonę", zrealizowanej przez debiutującego w pełnym metrażu Edwarda Halla, dotąd reżysera kojarzonego raczej z brytyjską telewizją.

Publikacja: 09.07.2021 18:00

Wywoływanie słabych żartów

Foto: materiały prasowe

Szkielet fabularny pozostaje niemal nienaruszony. Anglia, rok 1937. Oto Charles Condomine (niezdrowo przerysowany Dan Stevens), nagradzany pisarz, przechodzi kryzys twórczy (a przy okazji również seksualny). Poszukując inspiracji i chcąc wpleść do kreślonego właśnie scenariusza motywy spirytualistyczne, zaprasza do swego domu medium (Judi Dench). Podczas spotkania niespodziewanie zostaje przywołany duch Elviry, zmarłej przed laty pierwszej żony literata, siejącej od teraz spustoszenie i pałającej niechęcią do jego obecnej partnerki, czyli Ruth (Isla Fisher).

Tylko 99 zł za rok czytania.

Tylko teraz! RP.PL i NEXTO.PL razem w pakiecie!
Co zyskasz kupując subskrypcję? - możliwość zakupu tysięcy ebooków i audiobooków w super cenach (-40% i więcej!)
- dostęp do treści RP.PL oraz magazynu PLUS MINUS.
Plus Minus
Dwie twarze patriotyzmu. Co łączy Jana Matejkę z Witoldem Pileckim?
Plus Minus
Abp Adrian Galbas: Opowieść o nadziei. Dlaczego optymizm to za mało
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Zabawa Donalda Trumpa ołowianymi żołnierzykami
Plus Minus
Irena Lasota: USA to nie Chiny, a jednak chcą iść tą samą drogą
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Główny temat debat prezydenckich powinien być zupełnie inny