– Panie pułkowniku, zgadzam się, że zaproponowane przez pana rozwiązanie jest najprostszym z dostępnych, niemniej proponowałbym wcześniej wypróbować kilka innych.
Dialog ten miał miejsce podczas wojny polsko-bolszewickiej, a krnąbrnym podwładnym był ojciec pisarza i eseisty Andrzeja Bobkowskiego. Z faktu, że udało mu się opowiedzieć synowi tę anegdotę, można wywnioskować, że któreś z tych trudniejszych rozwiązań, jakie miał do dyspozycji wzięty w kleszcze pułk ułanów, okazało się skuteczne. I mógłby to być wstęp do kolejnego odcinka serialu o samobójczych skłonnościach Polaków, bardziej poetyckiej niż politycznej natury naszego narodu. Ale jest w tej historii znak czegoś jeszcze; nie tylko przekleństwo, ale też dar. Ponieważ my, Polacy, potrafimy umierać; wiemy, jak należy się do tego zabrać. I robimy to w sposób, który sprawia, że aż innym chce się żyć.